29 sierpnia 2015

each mind is a different universe

21 LAT * X ─ FORCE * MOC * NIEGDYŚ LAYLA KENDRICK

Z bliźniąt Kendrick to Kyle wydawał się mieć lepsze predyspozycje do ratowania świata ─ nikomu nie zawadzał i posłusznie wykonywał wszystkie prośby rodziców. Layla natomiast zawsze była jakaś taka, wiecznie skrzywiona, we wszystkim widząca "ale", nie chciała dzielić się niczym, a rodzice nie czepiali się tylko ze względu na doskonałe stopnie oraz wygrane w różnorakich konkursach, również tych stanowych.
Oboje trafili do Instytutu, gdzie dostali szansę zrozumienia pojęcia przewrotności losu. Kyle wcale nie był taki nieszkodliwy, jakim wydawał się przez ostatnie siedemnaście lat, gdy wreszcie nauczył się panować nad swoją dość kłopotliwą mocą, zainteresował się nim Magneto. Zdumiewająca chęć zemsty za "lata wykorzystywania", jak ujął to podczas ostatniego spotkania z siostrą, okazała się wystarczającym motywem do siania spustoszenia.
Layla skończyła naukę, jednocześnie dochodząc do wniosku, że jeśli chce być superbohaterką, potrzebuje bardziej fikuśnego imienia. Poza tym nic się nie zmieniło, z zadowoleniem odkryła, że może skopać cudze tyłki jednocześnie przyczyniając się tym do zmniejszenia ilości zbirów na świecie. 
Z Kylem widuje się tylko w święta. Przy wigilijnym stole zawieszają broń, bo po co dokładać rodzicom problemu w postaci ukochanych dzieci toczących ze sobą bitwę po dwóch stronach barykady?

34 komentarze:

  1. ["Bardziej fikuśne imię" mnie kupiło. Robin jest natomiast z tych, którzy wybierają imię najprostsze, najmniej rzucające się. No i ani przez myśl jej nie przyszło być superbohaterem...
    Lubię mutantów, bardzo lubię. I mam jakąś taką dziwną słabość do wychowanku Instytutu. Może przez to, że właśnie tam zaczęłam swoje początki z Marvelem. Cześć i czołem, dobrego pisania.]

    Robin Clark

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam! Bardzo ładne zdjęcie, muszę przyznać, a Layla ma ciekawą moc. Ja sama pewnie miałabym problemy z wymyśleniem czegoś porywającego i w ogóle. Karta krótka, ale zawierała najważniejsze informacje, więc przypadła mi do gustu. I to imię! W sensie, jej prawdziwe. Jedno z moich ulubionych. Życzę dobrej zabawy na blogu!]

    Jemma Simmons

    OdpowiedzUsuń
  3. [Nie wiem, czy Robin jest "tym złym". Często "tych złych" sprząta. Często sprząta po nich. Myślę, że nie jest ani dobra, ani zła. I jeśli tak na to spojrzeć, Foss jest nadal krok bliżej do ideału superbohaterstwa niż Clark ;) Także pomyślę o wątku!]

    Robin Clark

    OdpowiedzUsuń
  4. [W sumie to chętnie, ale jak pisałam pod kartą, wymyślanie idzie mi ostatnio słabo. Na pewno to przemyślę i coś rozważę. W sumie Tarcza mogłaby się jej bardziej przyjrzeć, bo skoro brat (jak dobrze zrozumiałam) przeszedł na złą stronę, to kto wie, może Layla też zboczy z dobrej ścieżki i w ogóle, ale nie wiem jak to rozwinąć pod kątem Jemmy.]

    Jemma Simmons

    OdpowiedzUsuń
  5. [Wcale nie wszyscy się tu znają! I hej, zrobiłaś postać, zapisałaś się na bloga, już jesteś w naszej rodzinie. :D
    I jeśli się skusisz na wątek, to ja z przyjemnością, bo Lally wydaje się być naprawdę ciekawą bohaterką.]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Dobra moc. Zdaje się, że Jenny zadzwoni, jak będzie potrzebowała przeanalizować jakieś stare nie zdigitalizowane pliki. Odezwie się jak coś. Interesująca postać! :)]

    Jen Walters

    OdpowiedzUsuń
  7. [Spokojnie, spędzi trochę czasu u Starka i pokój jej nie wystarczy. On ma dobry wpływ na ludzi z potencjałem.
    I skoro Foss jest hakerką, to może wkradła się kiedyś na serwery SI? Nie wiem po co, dla zabawy, dla zarobku, z ciekawości. Tony się dowie, zawsze się dowiaduje, więc zaprosi ją pod pretekstem rozmowy o pracę, a w rzeczywistości będzie chciał się skonfrontować, czy aby dziewczyna nie robi dla konkurencji. Czy coś w ten deseń.]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Powiem tak - ładnym kobietom Stark rzadko odmawia, a gdy są na dodatek inteligentne i potrafią włamać się na serwer jego firmy, to nie muszą nawet przynosić CV]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Cześć, cześć, cogito, jestem fanką wszystkich x-teamów, więc X-force od zawsze również podbijał moje serce. Rzeczywiście trochę trudno połączyć nasze postacie, gdybym miała poprzednią bohaterkę (córkę Magneto) to byłoby nam nieco łatwiej, ale jak się wysilimy to na pewno coś nam wyjdzie.
    Może jakoś poprzez brata? Layla na pewno w jakiś sposób chce bronić brata, nawet jeżeli jest on po tej złej stronie barykady, jednak dla innych "superbohaterów" to jednak jest pewnego rodzaju wróg, którego trzeba nawrócić albo zlikwidować.]
    Colleen Wing

    OdpowiedzUsuń
  10. [Totalnie mi to odpowiada. Colleen współpracuje z różnymi grupami superbohaterów, więc i z X-Force na pewno musiała mieć do czynienia, więc to ich lider (zastanawiałaś się już nad tym, kto w tym czasie jest przywódcą X-Force? W wsumie jako jedyna autorka, która ma bohatera z tej drużyny, możesz swobodnie zadecydowaćczy na czele grupy stoi Cable, Hope, Cannonball czy jeszcze kto inny) mógłby zlecić jej zlikwidowanie Kyle'a. Warunkiem ich byłoby jednak przydzielenie Wing kogoś z drużyny i akurat padłoby na Lally.
    Mogę zacząć, ale pewnie jutro, bo mam zaległe wątki na innym blogu też :D]
    Colleen Wing

    OdpowiedzUsuń
  11. Rzadko kiedy zrywał się z łóżka o tak wczesnej porze, ale wiedział, że ponowne przestawienie się na ziemską porę dnia i nocy będzie procesem zdecydowanie męczącym oraz raczej długotrwałym. Tony szybko (i z niemałym zaskoczeniem) odkrył, że codzienne wstawanie o szóstej czyni go bardziej produktywnym i zapewnia znacznie więcej czasu na wykonanie poszczególnych czynności, ale była to świadomość raczej niepokojąca, bo nie miał w planach do końca życia budzić się przed wschodem słońca tylko dlatego, że może złożyć jeden układ scalony więcej. Na rozwiązanie tego jakże irytującego problemu był tylko jeden sposób – wakacje.
    Problem w tym, że nie można wziąć wakacji od superbohaterowania, a już tym bardziej od bycia naukowcem, więc ze swoim bezsennym problemem musiał poradzić sobie w nieco inny sposób. Szukanie zajęcia okazało się być sprawą zadziwiająco ciężką, wymagającą i raczej nudną, bo po odrzuceniu wszystkich zaproszeń na imprezy oraz zaliczeniu każdego filmu z listy do obejrzenia okazywało się, że Tony po prostu nie ma co robić. Tego jednego, konkretnego dnia postanowił więc przejrzeć nagrania z kamer wideo, zupełnie jakby spodziewając się, że zobaczy tam Bruce'a Bannera podrywającego jego asystentkę. Rzecz w tym, że po trzech godzinach bezczynnego wpatrywania się w monitor coś rzeczywiście przykuło jego uwagę, coś czego w najśmielszych snach by się nie spodziewał, bo zawsze podejrzewał, że ludzka bezczelność jednak ma swoje granice. Pochylił się nad biurkiem, by z zaciekawieniem obserwować nieznaną dziewczynę swobodnie spacerującą po najwyższych piętrach budynku, niedostępnych nie tylko dla zwykłego Johna Smitha, ale też większości długoletnich, zaufanych pracowników!
    Wystarczyło by wykonał dwa telefony, jeden z opierdolem, by dowiedzieć się kim jest tajemnicza wędrująca, jak to zaczął ją określać. A później dokładnie zbadał użytkowanie serwerów i wykrył nieznany IP przeglądający prywatne pliki firmy, całkiem łatwo było więc dopasować wszystko w jedną zagadkową, intrygującą całość, przez którą Tony zapragnął poznać Laylę Kendrick, bądź raczej Lally Foss, bo tak przedstawiała się dzisiaj według tajnych akt sporządzanych przez S.H.I.E.L.D. na temat każdego znanego im mutanta. Panna miała więc gen X, co jedynie podsyciło zainteresowanie, bo nie od dziś było wiadomo, że Stark miał istnego hopla na punkcie nadludzi, których moce wydawały mu się być takie... niewytłumaczalne.
    W każdym razie, postanowił wcielić swój plan w życie, więc Gabrielle czym prędzej dostała nakaz sprowadzenia Lally z powrotem. Gdy nadszedł dzień wizyty, Tony nie spał już od kilku godzin, chociaż celowo postanowił się spóźnić, by dać pannie Foss do zrozumienia, że to jednak on tutaj rządzi, a ona jest jedynie gościem, którego czeka konfrontacja, przyjemna bądź nie, wszystko zależało tylko i wyłącznie od udzielanych przez nią odpowiedzi. Po części był wściekły, choć w tym momencie zdecydowanie przeważała czysta, ludzka ciekawość, w końcu wielu już próbowało przedostać się do środka ich systemu, ale póki co udało się zaledwie garstce, do której właśnie dołączyła ta zaledwie dwudziestojednoletnia dziewczyna.
    Nie był pewien czego się po niej spodziewać.
    – Dwa pytania, panno Foss – zaczął, wchodząc do pomieszczenia i upijając w międzyczasie łyk gorącej kawy z kubka z logiem swojej firmy – Dlaczego postanowiła pani wkraść się na serwery mojej firmy, to po pierwsze, a po drugie, dlaczego to pliki z odrzuconymi projektami zainteresowały panią najbardziej, skoro gdzieś wśród tych folderów można też znaleźć moją seks taśmę? Proszę mi zaufać, za to dostałaby pani znacznie więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tony uśmiechnął się w zagadkowy sposób, opierając jednocześnie o blat biurka, skąd miał doskonały widok na swoją rozmówczynię.
      – Komu pani to sprzedaje? Koreańczykom? Nie potrafią zrozumieć, że od dawna nie robię już broni, więc co kilka tygodni wciąż dostaję od nich zaszyfrowane maile – wyjaśnił zgodnie ze swoją typową tendencją do dzielenia się niepotrzebnymi informacjami – Może dla Hammera? Ten facet niczego sam nie potrafi zbudować, a jeśli już to robi, to później muszę po nim sprzątać. Była może pani na expo w 2010? Koszmarne. Wszystko przez niego.

      Usuń
  12. [Hejka. No, starałam się, żeby nie był to kolejny opis nastolatki,a ukazanie jej z tej nieco mroczniejszej i ciekawszej strony. Cóż. Chyba się udało :) Obie należą do X-Force, więc można z tym coś pokombinować. Twoja pani ma bardzo interesujące moce. Te kluczyki pod kanapą skojarzyły mi się z tym jak Wolverine tnie pazurami kiełbasę XD]

    X-23

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Oj, raczej ich współpraca nie układała się tak... Pomyślnie ;D W każdym razie całkiem niezły pomysł. Z tym że Wolverine nie wysłałby Laury, bo był przeciwny jej dołączeniu do X-Force, więc obstawiam Cyklopa. Od razu tak z grubej rury - Magneto? :o Może bezpieczniej dla nich jak natknął się na jego posłańców w tym również brata Lally. A może niech wytropią Rismana i wtedy właśnie spotkają badassów?]

      Usuń
    2. [Może będą to jakieś dane w rządzie dotyczące jakiegoś nieuczciwego procesu Mutanta? To dobra myśl. Niech trochę się pochlastają przy jakimś włazie, gdzie Laura będzie musiała osłaniać Lally, gdy ta będzie pracowała nad otwarciem śluzy. To nie ma co dalej paplać, tylko zaczynamy!]

      Usuń
    3. [Ty podrzuciłaś pomysł, więc ja zacznę. Jak nie dziś podeślę rozpoczęcie, to jutro będzie na pewno.]

      Usuń
  13. [Dziękuję ślicznie. Sama pomysłem co prawda również niestety nie zarzucę, może dlatego, że to końcówka wakacji i nic mi się nie chce, a może to dlatego, że po dziesiątej mój mózg samoistnie przechodzi w stan letargu, ale jeśli coś mi kiedyś zaświta, to przybiegnę. Muszę powiedzieć szczerze, że "wiecznie skrzywiona Layla" przypadła mi do gustu. Można by pokusić się nawet o stwierdzenie, że w pewnym sensie to typ Kłamcy. ;D]

    Loki

    OdpowiedzUsuń
  14. [Mam nadzieję, że taki początek Ci odpowiada ;)]

    - Nie. Nie zgadzam się.
    Laura ponownie westchnęła, gdy Logan po raz kolejny wyraził swoje niezadowolenie… Nie. Źle powiedziane. Raczej odpowiedniejszym słowem był sprzeciw związany z jej udziałem w X-Force. Mimo że należała do tej grupy ponad rok, Wolverine dalej naciskał, żeby zrezygnowała. Tylko kto uratował mu tyłek z jakieś kilka jak nie kilkanaście razy podczas ich wspólnych misji? Nie. Nie powinna używać takich słów, jednak przebywanie w pobliżu Logana nie pomagało zachowywać dobrych zwyczajów wymowy.
    - Rozmawialiśmy o tym już jakieś dziesięć tysięcy dwieście trzynaście razy – odparła, idąc do gabloty, gdzie znajdował się jej strój. Znajdowała się między pozostałymi ubraniami X-Menów. Lubiła na nie patrzeć, dzięki temu postrzegała ich jako coś dobrego. Jako zespół mający wspólny cel. Często jednak traciła to odczucie i zapadała w nieustającą depresję, z której wyciągał ją Gambit. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, wspominając ich ostatnią rozmowę. Po raz kolejny jej nie zawiódł. Szkoda tylko że nie było go teraz w pobliżu. Znowu wyruszył na jedną z tych swoich wolnych wypraw, które nie miały określonego celu. Podciągnęła nosem, wdychając zapach tytoniu i charakterystycznej woni należącej do jednego osobnika na ziemi. Jej genetyczny ojciec nie odstawał jej na krok, żując w ustach nieodłączne cygaro.
    - Nie pyskuj, dzieciaku – burknął Wolverine jak zwykle, gdy nie wiedział, co jej odpowiedzieć. Nic nie odparła, otwierając swoją przezroczystą szafkę i biorąc ubrania. Zostawiła Logana w głównej części, a sama przeszła do garderoby. Nie miała ochoty wdawać się w kolejną bezsensowną dyskusję. Wiedziała, że robił to z troski o nią, ale nie była już dzieckiem. Mógł mówić, co mu się żywnie podobało, ale ona i tak miała zamiar wsiąść na ten motor czy cokolwiek innego i zacząć misję. Zgadzał się acz niechętnie na jej uczestnictwo w akcjach jedynie, gdy sam brał w nich udział. Mimo że na przykład Wolfsbane była doświadczonym mutantem, Logan też marudził i nie chciał jej puścić z nią samej. Na nic zdawały się obietnice i zapewnienia. Laura zawsze miała w jakiś sposób złamane serce, gdy sprzeciwiała się Wolverine’owi. Tak samo było i teraz. Chciała jechać, ale czuła ból.
    W końcu skończyła się przebierać i wróciła do części głównej. Krzątała się tam jeszcze Lally, ale X ją zignorowała. Nie zamieniła z dziewczyną słowa odkąd dołączyła do X-Force. W sumie odzywała się tylko do paru Mutantów. Do reszty zwracała się, tylko gdy musiała. Spojrzała na stojącego i obserwującego ją Logana.
    - Musisz mieć taki wyuzdany ten strój? – spytał.
    - Znasz mnie – odparła krótko, po czym podeszła do niego i spojrzała mu prosto w oczy. Chciała mu powiedzieć, że będzie uważała, ale chyba już to wiedział. Zresztą nie lubiła pożegnań. Uważała je za zbędny zwyczaj, chociaż sama wolała wiedzieć, gdy Gambit czy Wolverine gdzieś wyjeżdżali, zostawiając ją samą. Jednak to było co innego.
    - Trzymaj się, mała – mruknął Logan i przytulił sztywną Laurę. Ta tylko kiwnęła głową, po czym spojrzała za niego, szukając wzrokiem Foss. Powinny już wyruszać.

    X-23

    OdpowiedzUsuń
  15. Laura zassała delikatnie powietrze do płuc, wyczuwając jakąś obawę ze strony Foss, ale nie skomentowała tego. Nie lubiła pracować w zespole z ludźmi, którym nie ufała. A razem z Loganem nie byli przekonani co do tej blondynki. W sumie prawdą było też to, że nie ufali nikomu poza sobą i wąskim gronem Mutantów. Laura była żeńską wersją Wolverine’a, zachowała więc większość jego zachować, a także między innymi nastawienie do ludzi. Gambit i oczywiście jej genetyczny pierwowzór stanowili tych, którym wierzyła bez mrugnięcia okiem. Z profesorem Xavierem nie miała zbytniego kontaktu, chociaż z opowiadań Logana i własnych doświadczeń miała o nim dość dobre zdanie. Nie przepadała za Sztorm czy Jean. O Cyklopie nawet nie wspominała. Wiedziała, że jest tym dobrym, ale nie musiała go lubić. Ale co do Foss… Zwyczajnie jej nie ufała, co mogło stanowić problem w ich wspólnej misji. Dodatkowo Laura nie cierpiała mieć nad sobą przywódców, którzy nie stanowili dla niej autorytetu. Na niekorzyść blondynki przypadał również jej wiek. Nie była o wiele starsza od X, co dawało kolejny pretekst do niestosowania się w stu procentach do rozkazów. O ile można to było nazwać rozkazami. Gdyby usłyszała podobne zdania od Logana czy Gambita, miałaby zupełnie inne nastawienie.
    Poszła za Foss, nie odzywając się słowem na oznajmienie, że pojadą samochodem. Cóż. samochód blondynki nie był autem Scotta i nie prezentował się w stylu Instytutu, jednak posłusznie zajęła miejsce koło kierowcy. Zsunęła się na fotelu, wyciągając nogi na wycieraczkę, po czym wygrzebała skądś papierosa. Dosłownie to wyjęła go ze stanika. Logan może i krzywo przez to na nią patrzył, ale nie mogła umrzeć na raka, więc dlaczego miała sobie odmawiać. Nałóg pozostał jej jeszcze z czasów niesławnego prostytuowania się, jednak bardziej kojarzył się X z Kiden. Odpaliła zapałkę i przystawiła do ognia papierosa. Zdążyła akurat przed dość ostrym wyjazdem z garażu. Minęły bramę Instytutu, a przed nimi otwierała się ciemna noc. Laura nie znała dokładnej lokalizacji, gdzie miała się odbyć misja, jednak wiedziała, że Foss ma zdolność błyskawicznego zapamiętywania map, więc w tej kwestii zdała się na nią. Ona miała być dzisiejszego wieczora tym od broni. I czuła się świetnie w tej roli. W końcu do tego była stworzona. Słysząc pytanie dziewczyny, nie odwróciła głowy tylko mruknęła krótkie ‘Nie’ i zajęła dalej papierosem. Logan miał tylko jedną radę dla X. Nieustannie tą samą. Bez bohaterstwa. Nie było potrzebnych więcej słów. Laura jeszcze nigdy nie wycofała się z pola walki zupełnie jak Wolverine. Do tego była stworzona i jeśli nie ona miała doprowadzić sprawę do końca, to kto inny? Mimo to zawsze miała jego słowa wyryte pod powiekami. Oby nigdy nie nadszedł moment, w którym będzie musiała się do nich zastosować… Zerknęła kątem oka na Foss. Mogła jej nie ufać, ale wiedziała, że ryzykowała. X się regenerowała, ale ta dziewczyna – nie. Blondynka zadawała jej jeszcze kilka pytań podczas jazdy, ale Laura na nie nie odpowiedziała. W jednym uchu miała słuchawkę z muzyką filmową, do której rytmicznie poruszała głową.
    Gdy tylko dojechały na miejsce, X wyskoczyła z samochodu, gdy ten jeszcze się poruszał, skacząc na ziemię lekko jak kot. Odczekała, aż dołączy do niej Foss i razem pobiegły do studzienki kanalizacyjnej, która miały się dostać do celu. Laura zmarszczyła nos, czując smród, ale wskoczyła do kanału bez słowa, po czym zrobiła miejsce mutantce.
    - Prowadź – rzuciła krótko, gdy ta stanęła u jej boku. Teraz musiała zdać się na nią. Zadanie X już wkrótce miało wejść w życie. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zdobędą te papiery i wrócą przed czwartą rano.

    X-23

    OdpowiedzUsuń
  16. [O, podoba mi się. Co do nawracania brata Lally... Loki mógłby, dajmy na to, chcieć dowiedzieć się, co nowego knuje Magneto, ale tak po kryjomu, i do tego mógłby wykorzystać Kyle'a. W końcu zmanipulowanie takiego przeciętnego mutanta nie może być trudne.]

    Loki

    OdpowiedzUsuń
  17. [Jeśli chciałoby ci się poczekać do jutrzejszego popołudnia, to mogę ja. Wcześniej niestety nie dam rady, bo rzeczywistość pozbawiła mnie dziś wszelkich chęci do życia, a także magicznego urządzonka zwanego laptopem.]

    Loki

    OdpowiedzUsuń
  18. [Ach, bo to po prostu niepewność. Naprawdę już dawno nie udzielałam się na blogo- forosferze, że aż wstyd usiąść i pisać! Postaram się coś wymyślić i zaproponuje, gdy tylko pojawi się pomysł!]

    Rogers

    OdpowiedzUsuń
  19. [OCH, to jest cudowna wizja! Z chęcią na to przystanę, więc spodziewaj się, że niedługo będzie post rozpoczynający cały wątek <3]

    Rogers

    OdpowiedzUsuń
  20. Tony uśmiechnął się sam do siebie, chociaż ciężko było dostrzec w tym geście jakąkolwiek krztę logiki. Właśnie siedziała przed nim urocza, choć na jego gust nieco nierozgarnięta dziewczyna, która wkradła się na jego serwery i złożyła harcerskie przyrzeczenie, że to się więcej nie powtórzy! Sytuacja była nie tylko groteskowa, ale też trochę abstrakcyjna i chyba właśnie to sprawiło, że Stark miał taki dobry humor, w końcu nikt by mu raczej nie uwierzył, gdyby próbował ponownie opowiedzieć to wydarzenie podczas towarzyskiej herbatki. Rzecz w tym, że nawet nie do końca by chciał, bo istniały pewne kwestie, które rozsądniej było zachować wyłącznie dla samego siebie. Później pojawiałoby się mnóstwo pytań dotyczących tego jakim cudem udało się jej przejść zabezpieczenia, co próbowała osiągnąć, dlaczego na to pozwoliłeś. I na większość z tych nie dało się odpowiedzieć bez wyraźnego zażenowania, bo naprawdę, jakim cudem ochrona jego firmy, największej i podobno najbezpieczniejszej na świecie, tym razem zawiodła? Konfrontacja z ochroniarzami już miała miejsce, ale niczego specjalnego się nie dowiedział.
    – Och, w takim razie czuję się już bezpiecznie – odparł ironicznie, odstawiając kubek na blat. Oczywiście, że nie zaproponował jej, czy ma ochotę się napić, w końcu siedziała tutaj w roli oskarżonej, a tym zazwyczaj przysługiwało naprawdę niewiele przywilejów. Być może na kawę wyskoczą później, gdy panna Foss będzie miała ochotę współpracować, od czego zależało dalsze postępowanie Starka. To nie tak, że miał ochotę wpakować dziewczynę za kratki, nie byłby sobą, gdyby faktycznie powziął podobne kroki, ale z drugiej strony... czy ona naprawdę myślała, że załatwią wszystko poprzez jedną, prostą rozmowę, by później oboje rozeszli się w dwie różne strony i zapomnieli o wszystkim, co miało miejsce? Naiwność. Cecha właściwa wszystkim ludziom, niezależnie od tego, jak bardzo się przed tym zapierali.
    Tony niespodziewanie wstał z zajmowanego miejsca i przeszedł wzdłuż biura, by stanąć przy oknie, tyłem do niej. Rozciągał się stąd najlepszy widok w całym budynku, widać było bowiem zatokę i stojącą gdzieś w tle Statuę Wolności, więc Tony mógł podejrzewać, że Steve Rogers oddałby wszystko, by móc budzić się rano z widokiem na najbardziej patriotyczną kobietę w całym kraju. Kilka razy nawet przy nim z tego żartował.
    – Wie pani co robimy z ludźmi, którzy nas szpiegują? Którzy bez większego trudu przełamują wszystkie zabezpieczenia i bezczelnie szperają po ściśle tajnych danych, na dodatek jedynie dla własnej uciechy? – pytał retorycznie, wkładając ręce do kieszeni – Dajemy im pracę. Jest pani zainteresowana? Planujemy w najbliższych latach ponownie skupić się na dziale IT, rozbudować go, stworzyć globalną sieć, przy której Internet będzie tylko wspomnieniem prehistorycznego dzieła. Ale do takiego projektu potrzebuję ludzi... – zawahał się, jednocześnie ponownie odwracając w jej stronę – bez zahamowań. Czy uważa pani, panno Foss, że są jeszcze na tym świecie rzeczy niemożliwe do wykonania?
    Oparł obie dłonie o biurko, by spojrzeć na nią z innej perspektywy. Być może zachowywał się właśnie jak skończony kretyn, gdy domniemanej przestępczyni proponował dobrze płatną pracę z długim urlopem i pełnym pakietem świadczeń, ale wiedział, że gdyby pozwolił jej odejść, popełniłby ogromny błąd. Potrzebowali tutaj takich ludzi. Wizjonerów.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie lubiła załatwiać interesów z Wolverinem. Kiedy tylko przychodziło jej kontaktować się z przedstawicielami X-Force, zawsze celowała tak, aby trafić na Archangela. Tym razem jednak usłyszała jego zduszony głos w telefonie komórkowy, tłumaczący jej, że jest na zachodnim wybrzeżu w sprawach prywatnych, więc nie może się z nią skontaktować. Planował powrót za sześć dni, nie wiedział jednak czy interesy nie przedłużą jego pobytu w tej części kraju, a zlecone zadanie, o którym informował ją już jakiś czas temu, nagle stało się na tyle istotne, aby nie odkładać go dalej w nieskończoność. Zakańczając rozmowę telefoniczną z Warrenem, potrafiła tylko kląć pod nosem, że przychodzi jej spotkać się z Wolverinem. Rozmowa z Loganem przypominała mówienie do ściany. Był uparty i nieugięty, w dodatku jeżeli na jego ustach gościł uśmiech, był to uśmiech cyniczny. Całkowicie różnił się ekspresją od Colleen Wing i chociaż jedno ze znanych przysłów mówiło, że przeciwieństwa się przyciągają, tych dwoje niechętnie przebywało wspólnie w jednym pomieszczeniu.
    Nic więc dziwnego, że wychodząc z gabinetu, do którego zaprosił ją Logan, trzasnęła drzwiami tak mocno, że gdyby miała ponadprzeciętną siłę, pewnie cały budynek by się zatrząsł, a drzwi wypasły z zawiasów. Z racji tego jednak, że fizycznie odpowiadała każdej normalnej kobiecie, stąpającej po świecie (sama bowiem była tylko człowiekiem, zero supermocy), udało jej się jedynie spowodować, że przechodzący obok chłopak (wiek na oko siedemnastu lat, naprawdę ryzykowali życie dzieciaków?) podskoczył zaskoczony. Zanim zdążyła zapytać go o kierunek w stronę pomieszczenia, gdzie przebywała Lally Foss, ten zniknął już za rogiem i ślad po nim całkowicie przepadł. Colleen w sumie się nie dziwiła temu, musiała wyglądać teraz jak rozwścieczony lew — nie podchodź, bo odgryzie rękę, jak będziesz próbował ją pogłaskać.
    Zdana więc na samą siebie, krążyła po korytarzach ogromnego kompleksu, starając się napotkać kogokolwiek, kto wspomógłby ją jakkolwiek. Choćby miała spędzić wśród tych korytarzy kolejną godzinę, wiedziała jedno — nie ugnie się i nie wróci do gabinetu Wolverine'a (którego zresztą też trudno byłoby jej odnaleźć), zwłaszcza po tym, jak wściekła opuściła go, przerywając mu w połowie zdania. Byłoby to przyznanie, że postąpiła nietaktownie. Colleen Wing zazwyczaj nie miała problemu z przyznawaniem się do winy, sprzeczki z Wolverinem jednak były jednym z nielicznych wyjątków.
    Kiedy trafiła do kuchni, skapitulowała. Nie zamierzała iść nigdzie dalej. Zakładała, że to pomieszczenie jest dość często odwiedzane, więc szanse na spotkanie przyjaznej duszy wynoszą blisko dziewięćdziesiąt procent — zapewne lepsza opcja niż gdyby miała zaczaić się w jednej ze wspólnych łazienek.
    Colleen Wing była dość bezpośrednia; po kilku minutach bezczynnego siedzenia uznała, że równie dobrze może bezczynnie siedzieć z kawą. Nastawiła wodę na kawę i zaczęła spokojnie przeglądać szafki w poszukiwaniu kubków, przy tym bezczelnie przeglądając ich zawartość. Odnajdując zaś napoczętą paczkę orzeszków ziemnych, wzięła sobie garść i kontynuując poszukiwania (kolejne tego dnia), podgryzała je.

    Colleen Wing

    OdpowiedzUsuń
  22. /Mam nadzieję, że długość postu nie jest zabijająca ze względu na to, że właściwie jest ona krótka D:

    Można by powiedzieć, że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła. Można by uznać, że osoba, która chce się czegoś dowiedzieć, jest osobą wścibską. Trudno było ustosunkować się do tego samemu Rogersowi, który musiał wiedzieć co nieco w niektórych sprawach. Czy to dla spokoju ducha, czy własnej satysfakcji - łatwo przewidzieć, że raczej (na pewno) chodziło o to pierwsze. Z uzyskanych informacji nie cieszył się zawsze, gdyż niektóre były cholernie dobijające, ale to pozostawiał samemu sobie.
    Jedynie osoby, które miały z nim styczność przez dłuższy czas, potrafiły więcej powiedzieć i zauważyć, co wybitnie nie pasuje Kapitanowi Ameryce. Człowieku walczącym o wolność, która była tak cholernie ważna i potrzebna ludziom.
    Nie zawsze nosił swój uniform, z którym można było go od razu rozpoznać, przypisać mu to, kim jest i jaka łączy się z nim historia. Tak i tym razem - Rogers był ubrany jak każdy, pospolity i szary obywatel miasta. Oczywiście, nie było to podążanie za wytyczonymi trendami mody, bo trudno jest sobie wyobrazić Kapitana w rurkach, obcisłych koszulkach i trampkach czy czymś w tym stylu. Po prostu cenił sobie wygodę - spodnie dżinsowe czy materiałowe, skórzane obuwie, koszula wpuszczona w spodnie (co niekiedy jest dość znaczące, bo mało kto w tych czasach chodzi w takich strojach! #funfact) i na to skórzana kurtka. Nie miał żadnych breloków i dodatków świadczących o przynależności do którejś frakcji, ale jeśli ktoś wystarczająco długo widział Stevena i miał dobrą pamięć do twarzy - nie miałby problemu z przypisaniem mężczyźnie godności.
    Warkot silnika motocyklowego odbijał się echem po alei, na którą Kapitan wjechał, zaciskając palce mocniej na rączkach kierownicy. Niestety, nie miał często okazji na to, aby podróżować w ten sposób. Dlatego też, gdy tylko miał taką możliwość - od razu z tego korzystał. Tak czy siak wyciągnął smartfon (zdążył się nauczyć korzystać!), aby sprawdzić godzinę. Następnie, niczym tradycjonalista, wyciągnął z kieszeni kurtki złożony na pół papierek, na którym miał spisany adres, aby się upewnić. Gdy tylko informacje się potwierdziły, Rogers zszedł z motocykla i przeszedł do drzwi frontowych.
    I na pewno nie spodziewał się tego, co mogło się wydarzyć lada moment.
    Że kogoś zdziwi swoją obecnością sam Super-Żołnierz!

    Rogers

    OdpowiedzUsuń
  23. Wbrew pozorom nie był ufnym człowiekiem, ale jednak na tyle inteligentnym, by z łatwością móc odróżnić prawdziwego przestępcę oraz kłamcę, od człowieka zwyczajnie zagubionego, bądź jak w tym przypadku, kierującego się ciekawością. Musiał przyznać, że spodziewał się naprawdę wielu kreatywnych oraz rozbudowanych odpowiedzi na swoje pytanie, ale ta kompletnie zbiła go z tropu, więc jak mógł nie zaproponować jej pracy? Potrzebowali tutaj takich ludzi, a Tony cenił sobie wybitne i odbiegające od normy jednostki, a właśnie za kogoś takiego uważał Lally Foss i był to pełnoprawny, zupełnie szczery komplement. Gdyby próbowała się tłumaczyć i zasłaniać czymkolwiek innym, zapewne wysłałby ją do domu grożąc, że jeszcze jedna taka sytuacja, a będzie miała do czynienia z agentami S.H.I.E.L.D., jednak był w tym momencie zdecydowanie zbyt zaintrygowany jej osobą, by zdobyć się na coś takiego. Zrobiła coś złego i nielegalnego, jasne, ale najwyżej potrąci jej z premii świątecznej.
    – Jesteśmy tu trochę przewrażliwieni na punkcie Koreańczyków – odpowiedział rozbawiony – Ale wyjaśniliśmy już sobie, że moje podejrzenia są bezpodstawne, prawda? Proponuję więc nie wracać do sprawy, jeśli nie masz nic przeciwko, panno Foss.
    W tym momencie można było uznać go za okropnie naiwnego, ale to były jedynie pozory. Zanim podetknie Lally pod nos umowę do podpisania, sprawdzi ją sobie dokładnie w każdej możliwej dostępnej bazie danych i jeszcze porozmawia z Charlesem Xavierem, o którym chwilę temu wspomniała. Nie spodziewał się doszukania faktycznej nielegalnej współpracy z jakimikolwiek Azjatami, lub innymi, ale przezorny zawsze ubezpieczony, a po sytuacji z Obadiah Stanem sprawdziło się, że nawet najbardziej zaufany człowiek może ostatecznie okazać się największym zdrajcą. Trzeba było być przygotowanym na każdą ewentualność, zwłaszcza gdy w grę wchodziło dobro największej technologicznej firmy na świecie.
    – Skoro nie byłaś na expo wtedy, to chcę, żebyś pojechała teraz – powiedział nagle – Za trzy dni mam oceniać projekty, które amatorscy naukowcy chcą zaprezentować na targach, ale potrzebuję dobrej rady, sam mogę mieć problem z wyborem. Uznajmy, że będzie to twoja rozmowa kwalifikacyjna.
    Siedzenie i rozmawianie o doświadczeniu oraz umiejętnościach było po prostu nudne i zupełnie bezowocne, gdy w grę wchodziło zatrudnianie naukowców. W ten sposób mógł powołać nową asystentkę lub rzecznika prasowego, ale na pewno nie informatyka, czy chociażby członka ekipy sprzątającej. Między mówieniem a czynami szła bardzo gruba i wyraźna granica, która wcale nie musiała się ze sobą pokrywać. Pomaganie przy ocenianiu projektów było więc całkiem rozsądnym pomysłem, chociaż nie spodziewał się, by Lally miała kiedykolwiek wcześniej do czynienia z podobnym zadaniem. Tym zabawniej.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Można. Rywalizacja jest w porządku. Trzymam urazę za wątek, który miałaś nam zacząc na HK, ale nie dałaś odtąd żadnego znaku życia.]

    Quicksilver/przyszły Gambit

    OdpowiedzUsuń
  25. Podobało mu się zaangażowanie Lally. Spodziewał się strachu w jej oczach w ramach odpowiedzi na jego propozycję, a tu proszę, na jej twarzy pojawił się pewny siebie uśmiech niezdradzający żadnych, nawet najmniejszych oznak niepewności. Tony aż klasnął w dłonie z podekscytowania, bo ta powoli tworząca się między nimi współpraca zaczynała podobać mu się coraz bardziej i bardziej, zupełnie tak jakby w jednej sekundzie porzucił wszystkie wątpliwości, jakie jeszcze przed chwilą krążyły po jego głowie. Mimowolnie zaczął już błądzić myślami zastanawiając się nad ich spotkaniem na expo, gdy nagle Lally postanowiła zadać kolejne pytanie, które Stark początkowo skomentował jedynie uniesieniem ciemnych brwi ku górze. Musiał się nad tym dłużej zastanowić, nie do końca pewien, co może jej w tej kwestii powiedzieć.
    – Szczerze mówiąc, panno Foss, nie prowadzę żadnych statystyk, które mogłyby pomóc mi w ustaleniu konkretnego odsetka osób pracujących w mojej firmie i posiadających gen X – przyznał, w zamyśleniu pocierając brodę. Szybko przywołał w myślach wszystkie dane, jakie na chwilę obecną był w stanie sobie przypomnieć – Na sześćdziesiąt tysięcy pracowników wiem zaledwie o jakichś dwustu osobach, które otwarcie przyznały mi się do posiadania umiejętności wykraczających poza ludzkie możliwości.
    Tony wiedział, że nie jest to duża liczba, ale co właściwie mógł na to poradzić? Spodziewał się, że w szeregach jego firmy znajduje się znacznie więcej mutantów, ale mało kto decydował się do tego przyznać. Rządowa nagonka na posiadających moce ludzi trwała i była powodem licznych kłótni pomiędzy niepewnymi swoich działań partiami, zupełnie nieprzygotowanymi do radzenia sobie z takimi jednostkami. Problem w tym, że bardzo niewiele osób zdawało się posiadać wiedzę dotyczącą tego, iż mutanci nie potrzebują specjalnego traktowania, wbrew temu co próbował wmówić niektórym Magneto. Oni chcieli żyć na tych samych warunkach, co wszyscy, a dociekanie tak podstawowych praw nie powinno mieć w cywilizowanym kraju miejsca.
    – Czy to panią niepokoi? – zapytał nagle, uśmiechając się przy tym wyraźnie zaintrygowany – Niepotrzebnie. Mutanci to najbardziej niesamowita grupa społeczna, z jaką tylko przyszło mi się kiedykolwiek spotkać. Moce, a przede wszystkim ich różnorodność, są takie... – zastanowił się przez chwilę – fascynujące. Czy chce mi może pani opowiedzieć o swojej umiejętności? Obiecuję, że niezależnie od stopnia jej dziwactwa oraz niebezpieczeństwa, nie będzie to miało wpływu na umowę o pracę.
    Prawdopodobnie nie powinien był z tego żartować, ale jakoś niespecjalnie zdawał się tym przejmować. Nigdy nie był uprzedzony, a kilka długich lat swojego życia poświęcił na zgłębianie wiedzy dotyczącej tego, skąd właściwie takie moce się biorą. Był to niezwykle ciężki etap, bo nigdy nie spodziewał się, że biologia może być taka zawiła, ale nie byłby geniuszem i naukowcem, gdyby zrezygnował z badań tylko dlatego, że coś wydało mu się być trudne. Od tamtej pory mutanci go ciekawili, zaskakiwali i udowadniali, że zasługują na szacunek oraz akceptację, bo dlaczego nie?

    OdpowiedzUsuń
  26. [Daj spokój, tylko się droczę. Możemy pozostać w tej rywalizacji o wiedzę i wyższość w kategorii przetwarzania informacji. Istnieje spora szansa na to, że Pietro wytnie jej kilka żartów dla własnej dzikiej satysfakcji c:]

    Quicksilver

    OdpowiedzUsuń
  27. [Fangirlsuje, jak już. Ogólne stwierdzenie na jego fangirling nad kosmosem i gwiazdami xD Chciał pracować w NASA więc wiesz. Podejrzewam, że jak zobaczył zdjęcia Plutona to doszedł z radości. ;)]

    Jen Walters & Helios Ray

    OdpowiedzUsuń
  28. Steve czuł się dziwnie. Chwila oczekiwania aż właściciel domu otworzy drzwi frontowe nie była długa i nie powodowała, że mężczyzna zaczął się denerwować. Ukradkiem rozejrzał się po okolicy; nie wyróżniała się ona niczym szczególnym. Dwa rzędy domków o różnych elewacjach, ustawieniach czy choćby wyglądzie ogrodu, jeśli znaleźli się miłośnicy spędzania wolnego czasu w tenże sposób. Nic, co powodowałoby, że Kapitan zawiesił wzrok gdzieś na dłużej. Jeśli tak, to nie skupiał na tym uwagi, by móc potem wymienić, co znajdywało się w danym miejscu. Ot, rozglądał się bez jakiegokolwiek powodu.
    Mężczyzna, który początkowo nie wydawał się przekonany do osoby Stevena, z każdym słowem Super-Żołnierza zdawał się popadać z konsternacji w jakieś zachwycenie. Trudno było powiedzieć czy jest to fascynacja, czy w ogóle pod to podchodziło. Nie umniejszało to jednak uczucia, jakie wcześniej pojawiło się u blondyna, który ze splecionymi za plecami dłońmi obserwował ojca Lally. Gdy ten zniknął na moment w domu, Cap pochylił głowę, jakby starał się ukryć uśmiech, cień rozbawienia spowodowany tą sytuacją. Nikogo nie powinno było to zdziwić. Tym bardziej, że… no cóż, zdarzają się takie momenty, kiedy jednak ratowanie świata czyniło go kimś sławnym. Nie było jednak sprawą pożądaną przez Rogersa, którego podejście różniło się o tyle, że robił to, co dobre, bo uważał to za słuszne, a nie dlatego, że będzie sławniejszy. Nigdy w ten sposób o tym nie myślał i nie miał zamiaru. Przynajmniej do tego momentu żył w takim przekonaniu.
    Poprawił rękawiczki motocyklowe, ucięte w odpowiednich miejscach. Nie ciążyły mu w kieszeni, gdy już o to zadbał.
    Kapitan spojrzał na przybyłą Foss, już chcąc się uśmiechnąć i przywitać, przy czym otworzył usta gotów do tego, aby zacząć krótką rozmowę. Jak zaznaczono - nie było mu to dane, ponieważ ledwo mężczyzna rozchylił wargi, a zaraz pojawił się ojciec Lally. Steve nie był typem osoby, która panoszyła się z tym, kim jest. Nie bronił kraju i niewinnych po to, by być sławnym. Pragnął porządku i wolności. Możliwości decyzji i wyboru, braku zależności od tego, co jest nieodpowiednie dla zwykłych, jak i niezwykłych, obywateli. Wszystkie działania, misje, jakich podejmował się Kapitan Rogers, podyktowane były chęcią o pokój, o bezpieczeństwo ludzi, obywateli. Czasem nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale każdego, kto nie zasłużył na krzywdę i niesprawiedliwość. Każdego, kto był bezbronny i nie mógłby sobie poradzić w pewnych sytuacjach.
    Stąd pojawiła się też konsternacja na jego twarzy. Chwilowa nie wiedza spowodowana tym, że nie miał pojęcia, jak powinien zareagować. Wielokrotnie słyszał o tym, że jest jakimś symbolem, autorytetem, że są osoby, które go podziwiają. Jasne, czuł się z tym dobrze, to potrafiło połechtać, ale jak wcześniej wspomniano - robił to, co uważał za słuszne, co powinien robić każdy, kto zna swoją wartość, kto ma prawo nazywać się człowiekiem o dobrym sercu. Nie raz i nie dwa ignorował tak zwane podśmiechujki z jego wyidealizowanego podejścia, ale czy czasem nie było to czymś, dzięki czemu był tak oddany walce, pomocy i swoim kompanom? Steve starał się nie rozmyślać w tymże kierunku, jakby obawiał się, że zacznie nadinterpretować, analizować to w sposób, który graniczyłby z absurdem.

    OdpowiedzUsuń
  29. Zobaczywszy rozbawiony, a przynajmniej tak to dla niego wyglądało, wyraz twarzy Lally, spojrzał zaraz na jej ojca. Uśmiechnął się, kiwnął krótko głową. Dla potwierdzenia swoich gestów, odezwał się:
    - Dla kogo? - spytał, przypominając sobie, że ludzie tak wypytywali, że brzmiało to dziwnie i sam czuł się z tym nieswojo. Niemniej, przejął marker, gotów do tego, aby podpisać wedle życzenia mężczyzny plakat, którego widok zdziwił nie bardziej niż początkowa reakcja dorosłego faceta. Na szczęście nie była to sytuacja, w której czasowo nie mógł pozwolić sobie na dobry, sympatyczny gest. Jak zdążył się rozeznać wcześniej - nie było nikogo, kto miałby mu przeszkodzić. Trudno jednak powiedzieć czy po donośnym zachwycie pana Fossa nie będzie musiał spodziewać się lada moment większej ilości osób.
    Oddał i plakat, i marker. Zwrócił się następnie do Lally.
    - Możemy porozmawiać? - spytał, choć nie wydawało się, żeby Steve liczył na odpowiedź przeczącą. Dojazd do tego domu chwilę mu zajął, a i jakiś niepokój dawał o sobie znać.
    - Pamiętasz tego mundurowego, który groził wysadzeniem? - zagaił, gdy najpewniej zmierzali w bardziej ustronne miejsce. - Nie wydawał ci się on zbyt pewny i spokojny tego, co ma zrobić? - zapytał, spoglądając na kobietę, która go prowadziła. - Jakby doskonale wiedział z kim ma do czynienia?
    Steve niekiedy był paranoikiem, ale w końcu trzeba pamiętać o tym, że jako żołnierz - musiał być spostrzegawczy i sygnały, pozornie znaczące tyle co nic, mogą mieć coś w sobie i być decydujące.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Szablon sponsoruje OSCORP. Przy jego tworzeniu nie ucierpial zaden pajeczak.