AGENT OF S.H.I.E.L.D — GENIUS — 28 YEARS OLD
Lubi oglądać seriale, śmiało może nazwać się potterhead, a w dodatku piszczy na widok każdego superbohatera, jakiego ma okazję spotkać. Czuje się zaszczycona, ponieważ udało jej się — w pewnym sensie — uścisnąć dłoń Peggy Carter, która jest dla niej autorytetem. Jest nadzwyczajnie dumna z faktu, iż może nazywać się Brytyjką. Nie umie kłamać, a jeśli chodzi o improwizację to też jest beznadziejna, chociaż stara się nadrabiać braki. Bez wahania można nazwać ją typowym nerdem, ponieważ naukę uważa za swoją największą miłość, a poza tym większość rzeczy stara się wytłumaczyć właśnie z jej pomocą. Nie oznacza to jednak, że Jemma jest pozbawiona ludzkich odruchów, wręcz przeciwnie! Ma w sobie ogromną ilość współczucia, empatii oraz troski. Otacza opieką swoich przyjaciół i jest w stanie poświęcić się dla ich dobra, bez chwili wahania. Zdarza jej się panikować, ale jest w stanie efektywnie działać, kiedy sytuacja tego wymaga. Adrenalina skutecznie sprawia, że dłonie przestają jej drżeć, a jej spojrzenie nagle się zmienia — staje się bardziej pewne, chłodne i pełno w nim determinacji. Potrafi wybaczać, chociaż kiedy naprawdę zaczyna kogoś nienawidzić, nie jest w stanie tego zrobić, jak to było w przypadku agenta Granta, który zawiódł całe zaufanie, jakim go obdarzyła. Jest o wiele bardziej zadowolona, kiedy ma wszystko pod kontrolą niż wtedy, gdy musi działać pod presją, a w dodatku w niepewnych warunkach. Śmiało można nazwać ją perfekcjonistką. Zlecone zadania stara się wykonywać jak najlepiej i nie znosi niedociągnięć, błędów ze swojej strony i sytuacji, w których jest kompletnie bezsilna. Często też nie rozumie, gdy posługuje się tak prostymi terminami, jak na przykład kwas deoksyrybonukleinowy. Naprawdę nikt nie wie, że to DNA? Dla niej to przecież wiedza oczywista, chociaż czasami nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielką posiada supermoc. W końcu niewiele osób może się pochwalić tak bystrym umysłem. Może trochę zwariowanym i niekiedy dziecinnym, ale wciąż genialnym.
Jest wielką fanką swojej pracy, chociaż często bywa ona niebezpieczna. Jemma była zmuszona do podjęcia się takiego niebezpiecznego zadania, jak wcielenie się w rolę podwójnego agenta. Misja infiltracja Hydry przyprawiła ją o strach o swoje życie, jakiego jeszcze nigdy wcześniej nie czuła, ale poniekąd dzięki temu doświadczeniu, jej osobowość stała się silniejsza. Zaczęła częściej brać sprawy w swoje ręce, a wizja zrobienia czegoś z własnej inicjatywy, przestała być aż taka przerażająca. Przyjaciele oraz współpracownicy dostrzegli te małe zmiany, które w niej zaszły, a reakcje są różne. Niektórzy są zadowoleni, inni trochę się boją, że Jemma mogłaby przesadzić, ale to właśnie ona zawsze potrafiła odnaleźć złoty środek, pocieszyć drugiego człowieka, kiedy sytuacja stawała się beznadziejna, a także sprawić, że czasem przykra codzienność, stawała się nieco bardziej kolorowa. Nic nie mogłoby doprowadzić do tego, aby Simmons kiedykolwiek przestała wierzyć w swoje ideały, autorytety i przekonania. Przecież od samego początku posiadała swoją własną siłę, nieważne jak bardzo nie potrafi tego w sobie dostrzec.
AKTA — POWIĄZANIA — RÓŻNE TWARZE
My loyalty is with science
***
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Jemmę na ekranie, powiedziałam - o mój boże, to przecież jestem ja! Właśnie dlatego postanowiłam spróbować ją poprowadzić tutaj, na blogu i jestem ciekawa jak mi to wyjdzie. Trochę się boję, jeśli mam być szczera, tym bardziej że ta karta nie wyszła mi tak, jakbym chciała, ale zobaczę co da się zrobić, żeby było lepiej. W tytule Rachel Platten - Fight Song, a twarzy użycza Elizabeth Henstridge. Ważna informacja: oddam nerkę lub cokolwiek, jeśli ktoś przejmie Leo Fitza.. Zapraszam do wątków, powiązań i w ogóle. Przyznam, że wymyślanie idzie mi czasem opornie, ale w zamian bardzo chętnie zacznę. Bawmy się!
[Kiedy pierwszy raz zobaczyłam Jemmę na ekranie, szczęka opadła mi na ziemię i pomyślałam - ojej, kocham ją. I kocham ją nadal. Jest słodka, bystra, urocza i jeszcze raz słodka. Ale jednak potrafi czasem pokazać tę odrobinę, odrobinę charakteru. Daje się zapamiętać. Uwielbiam jej rozważania na ścisłe, dziwacznie skomplikowane tematy. I to, że czasem się w tym zagalopowuje i później tłumaczy wszystko na język szarego ludu. Kocham!]
OdpowiedzUsuńRobin Clark
[OJEZU, DŻEMMA, Serduszkuję Dżemmę. Jak wpadnie w kłopoty z prawem, to Dżenny pomoże ;)]
OdpowiedzUsuńJen Walters
[Sporo czasu zajęło mi wpadnięcie na coś, co nie graniczyłoby na granicy z absurdem (o ile w uniwersum Marvela można w ogóle mówić o absurdzie), ale ostatecznie jestem zadowolona. I dzięki!
OdpowiedzUsuńJedną z wad tworzenia młodych postaci jest fakt, że trudno je spiknąć z tymi starszymi, ale jeśli miałabyś chęć, to można pogłówkować. Zdolności Foss na pewno kiedyś do czegoś mogłyby się Tarczy przydać...]
Lally Foss
[Nie oglądam Agentów Tarczy, ale Jemma wydaje się być taką osobą, którą Tony by przyjął na staż i patrzył jak na naukowca, a nie jak kobietę (chociaż taka ona słodka i ładna). Także... zapraszam do Stark Industries, porobimy naukowe rzeczy. Bez podtekstów.]
OdpowiedzUsuń[Och, skądże, Lally na złą stronę się nie wybiera, brata przeciągać na swoją też nie zamierza. Okej, zastanowię się i gdy coś konkretnego wpadnie mi do głowy, na pewno znów się tu zjawię.]
OdpowiedzUsuńLally Foss
[Serio? Nie byłam do Julii przekonana, ale w takim razie musi zostać, nie ma opcji.
OdpowiedzUsuńI hej, Tony z Agentem (on tak ma na imię, nie wmawiaj mi inaczej) dobrze żyje, więc Agent na pewno Jemmę do SI wypuści. Zwłaszcza, gdy dowie się, że SI robi coś mega ważnego i pilnie potrzebuje pomocy najlepszego biochemika w Szildzie. A jak Simmons przyjedzie, to się okaże, że tak naprawdę Tony chciał tylko sprawdzić, czy Agent w razie czego wyświadczy mu przysługę, ale skoro już przyjechała, to mogą się zająć nauką. I zrobić selfie.]
[Nawet nie wiesz, jaki tutaj casting się odbywał na twarz Colleen. Odrzuciłam chyba dziesiątki wizerunków zanim zdecydowałam się właśnie na ten.
OdpowiedzUsuńCo prawda nie oglądam Agentów Tarczy, bo a. nie mam czasu na seriale, b. nie przepadam za tą częścią marvelowskiego uniwersum (siedzę raczej w x-drużynach), ale ta pani wydaje się taka urocza!]
Colleen Wing
[Jak zaczniesz, to Tony nie tylko zrobi sobie z Jemmą selfie, ale da jej kubek z logiem Stark Industries.
OdpowiedzUsuńNo, będę wdzięczna. <3]
Kapitan Murica miał rację, gigantyczna wieża ulokowana w centrum Manhattanu rzeczywiście nie była szczególnie ładna. Częściowo nadrabiała estetyką po zmroku, ale przez to skutecznie odbierała mieszkającym w pobliżu nowojorczykom możliwość zaśnięcia bez szczelnie zakręconych rolet. Tony Stark, co jakiś czas na ślepo kasujący maile przychodzące na jego skrzynkę, nie był świadom, jak ogromna ilość skarg dotyczy właśnie tych kilku tysięcy światełek użytych do oświetlenia wieży. Nie żeby pretensje jakichś nieistotnych szarych obywateli-malkontentów miały zmusić go do „wyłączania” Stark Tower, na którą często dla przyjemności lubił sobie patrzeć wychylając się za balkon apartamentu. Głównie po pijaku. Głównie w akompaniamencie ostrzeżeń Jarvisa.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, głównie według właściciela, budynek był istnym arcydziełem współczesnej architektury, w końcu sam go zaprojektował, chociaż gdyby miał sporządzić ranking swoich ulubionych miejsc do życia, to ST znalazłoby się dopiero na trzecim miejscu, jak nie dalej. Zaraz po wypasionej willi w Malibu oraz Avengers Mansion, którego budynek był domem, w jakim Tony spędził jedenaście pierwszych lat swojego dzieciństwa i każde wakacje pomiędzy kolejnymi semestrami w Szwajcarii. W każdym razie, nie dało się ukryć, że właśnie w Stark Tower spędzał ostatnio najwięcej czasu, chociaż Nowy Jork zaczynał być już odrobinę przytłaczający. Nudził go oraz męczył swoim hałasem, wiecznym tłumem ludzi, codziennym obowiązkiem spotykania się z milionem nieistotnych osób oraz bliskością S.H.I.E.L.D.u. Nic więc dziwnego, że przy najbliższej możliwej okazji postanowił spożytkować jakoś swoje znudzenie i przetestować lojalność Agenta Coulsona, który kilka lat temu robił za jego osobistą niańkę. Poproszenie o tymczasowe rozbicie swojej ekipy i przysłanie jednego członka było okrutne, ale mogło okazać ciekawe w skutkach, więc dr. Simmons miała stawić się u niego w biurze kilka tygodni później.
Tony Stark zdążył jednak o tym zapomnieć.
Głos Gabrielle, który obudził go dwanaście minut po dziesiątej był tak donośny, że nawet Dummy jeżdżący po pomieszczeniu musiał się schować za szafą. Rozwalając przy tym dwie półki, co tym bardziej zmusiło Tony'ego do podniesienia głowy i wymamrotania prostego co do jasnej cholery się tutaj dzieje?. Gdy sprawa została mu wyjaśniona, narzucił na siebie pierwsze lepsze jeansy i koszulkę z Terminatorem, by czym prędzej przedostać się do swojego ulokowanego na trzydziestym czwartym piętrze gabinetu, czyli poziom niżej niż znajdował się apartament.
Kilkanaście bezczynnych sekund później wyszedł z windy wraz z kubkiem parującej kawy (zrobionej jeszcze na górze, nie w windzie) i przeszedł wzdłuż długiego korytarza. Gdy zobaczył przed sobą młodą, atrakcyjną dziewczynę, nieco uniósł brwi ku górze, bo wreszcie zrozumiał co jego asystentka miała na myśli mówiąc, by nawet nie próbował jej podrywać. Znaczy, była w jego guście, bo nie dość, że ładna, to na dodatek inteligentna.
– Witamy w Stark Industries – powiedział optymistycznie – Robi wrażenie, co? – mruknął, rozglądając się dookoła, by następnie przepuścić ją w drzwiach do gabinetu – Właściwie zakres twoich obowiązków nie jest mi do końca znany, ale za samą fatygę przyjechania zapłacę ci dwa razy tyle, ile płacili w S.H.I.E.L.D.
Usiadł na skraju biurka, wciąż popijając gorący napój, który miał mu pomóc w przebudzeniu się oraz otrzeźwieniu umysłu po wczorajszym całonocnym maratonie budowania maszyn podczas wlewania w siebie kolejnych butelek whiskey. Lubił sprawdzać swoją kreatywność po pijaku, co zazwyczaj wychodziło firmie na dobre.
– Co jest twoją specjalizacją, Jemma? – zapytał nagle, by po chwili doprecyzować zanim zdążyła chociażby otworzyć usta: – Nie pytam co umiesz robić, a co umiesz i lubisz robić. Widzisz, osobiście wierzę, że pięćdziesiąt procent produktywności człowieka płynie z jego zaangażowania, a bez serca włożonego w pracę... czy naprawdę możemy dać z siebie wszystko? – teoretyzował, przesuwając palcem po holograficznym blacie biurka, by szybko przejrzeć wybrane przez Gabrielle maile.
[Hej, jak najbardziej będzie okazja do wątku. Skoro Jemma została zwerbowana to już można coś kombinować panią, a że są w jednym wieku to mogą się nawet znać? Przyjaźnić? Chyba że nie chcesz to spoko ;p]
OdpowiedzUsuńPax
[Nie wydaje mi się, że ślepniesz. To bardziej kwestia tego, że nikt wcześniej o Krysten Ritter nie słyszał (bo kto inny wygrał życie dzięki Breaking Bad).
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa.
A tak trochę obok tematu: Jemma <3 Zdecydowanie moja soulmate. Przez nią marzę o własnym duecie laboratoryjnym, ale żaden matfiz nie jest tak fajny jak Fitz.
Gdybyś miała ochotę na wątek, to ja zawsze jestem gotowa coś wymyślić.]
Jessica Jones
[No spoko, pasuje mi taki sposób poznania się ^^ Teraz na pewno Pax będzie pomagać Jemmie jeśli ta będzie miała jakieś problemy, Gabi ma niewiele znajomych, garstkę przyjaciół więc na pewno dba o nich ;p W jakich okolicznościach spotkamy je teraz?]
OdpowiedzUsuń[Spoko spoko ;) Chcesz zacząć? ;p Jeśli nie, to pewnie zrobię to jutro, bo zaraz wychodzę z domu i wrócę dopiero około północy, chociaż wtedy raczej nie będe miała motywacji by cokolwiek zaczynać ;c]
OdpowiedzUsuńPax
[Ojej, dziękuję ślicznie :D Technicznie rzecz biorąc o punkty zaczepienia do wątku bardzo łatwo - na przykład kiedyś Greer została postrzelona przez członka Hydry. A ojciec jej dziecka (które będzie miała później, ale zasadniczo w wątkach nie dbam o czas akcji) jest Skrullem, więc jest ciekawą krzyżówką, która wzbudziła ciekawość Osborna i rzeszy innych wielbicieli modyfikacji DNA. Z resztą Greer zna też inną recepturę serum, które zostało zaaplikowane Kapitanowi. Dałoby się chyba coś wymyślić :) Teraz trochę mi szkoda, że nie oglądam serialu.
OdpowiedzUsuńMiłego wątkowania!]
Tigra
[Dziękuję bardzo :) Twoją panią znam, ale oglądałam tylko kilka odcinków, więc nic nie wiem o jej historii czy charakterze. Jednak przeczytałam Twoją kartę i już wiem ;) Oj, tak. Pazury dobra rzecz :D]
OdpowiedzUsuńX-23
[Dobry wieczór. Za przywitanie ślicznie dziękuję, nie ma to jak przeczytać piękny pierwszy komentarz pod kartą. Cóż, chciałabym przyjść z jakim zajebistym pomysłem na wątek, ale jak wspominałam - myślenie mnie boli, szczególnie pod koniec wakacji. A żałuję, bo pani doktor mnie urzekła, więc jeśli jednak pojawi się jakaś idea, to idę jak w dym. Sama też wytężę w wolnej chwili te ostatnie szare komórki.]
OdpowiedzUsuńLoki
[Ojej, jak pięknie. Pomysł pasuje, coś mi się nawet rodzi w tym moim małym móżdżku, a oburzony psychopata jest zbyt piękną wizją, żebym mogła ją przepuścić. Loki mógłby się, dajmy na to, machnąć na agenta Tarczy i dalej za biednym Coulsonem, a na Jemmę natknąłby się już w samej siedzibie i spróbować dyskretnie wyciągnąć od niej co nieco na temat Agenta zwanego Agentem. I przy okazji pomyszkować w papierologii wroga oczywiście.]
OdpowiedzUsuńLoki
[Na samolot też by się wtrynił gdyby tylko chciał, no przecież że tak! Dla wariatów nie ma rzeczy niemożliwych.
OdpowiedzUsuńPomysł z porwaniem ciekawy, nie powiem, ale może chwilę z nim poczekajmy. W końcu Jemma jest w jego oczach tylko biedną małą panią doktor, nie ma po co kłopotać ją porwaniami i innymi takimi pierdołami.]
Loki
[Napisałabym wczoraj, ale wszechświat postanowił mnie nienawidzić i wysadził mi korki.
OdpowiedzUsuńI przepraszam za to coś pod spodem, miało być dłuższe, ładniejsze i w ogóle lepsze, ale jestem jakaś taka nie do życia. Poprawię się, obiecuję.]
Loki nie oglądał telewizji. Nie słuchał też radia ani nie siedział w internecie, może dlatego, że wizja zniżania się do poziomu przeciętnego mitgardczyka cały dzień spędzającego przy urządzeniu elektrycznym godziła w jego dumę, a może dlatego, że najzwyczajniej w świecie nie miał na czym. Nawet gazet nie czytał. Nie śledził codziennych informacji z kraju i z zagranicy - bo ile można wysłuchiwać o tym, że Oprah pomaga bezdomnym dzieciom - a na zdobywanie niezbędnych informacji miał swoje własne sposoby.
O Philu Coulsonie dowiedział się, można by rzec, przypadkiem. Mignęła mu gdzieś jego twarz, parę razy usłyszał nazwisko... i dopiero po jakimś czasie skojarzył, że właściwie to ten facet powinien być martwy. W pierwszej chwili nie wierzył własnym oczom.
W drugiej był już czerwony ze wściekłości. Jak ten marny człowieczek w garniturze i z dziwnym uśmiechem przyklejonym na stałe do twarzy śmiał w ogóle przeżyć?
Szybki rekonesans wystarczył, by Kłamca doszedł do pewnych niezbitych wniosków:
Po pierwsze, Phil Coulson najwyraźniej był niezniszczalny.
Po drugie, należało coś na tę jego niezniszczalność zaradzić.
Chwilowo odkładając na bok wszystkie swoje podłe, szatańskie plany, obejmujące w dużej mierze rozbicie grupy dziwadeł o dość prozaicznej nazwie Avengers, globalne katastrofy i ogólny koniec świata (jak również tradycyjne już robienie na złość Thorowi i serię obłąkańczych uśmiechów), uznał, że małe śledztwo nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Bądź co bądź apokalipsa nie zając, nie ucieknie. A tak piękna okazja do zemsty, z zamierzenia bardzo krwawej i bardzo widowiskowej, nie zdarzała się często.
bardzo wkurwiony Loki
[Och nienienienie, nie zaczynajmy tematu z Peggy, bo się rozpłaczę i to się naprawdę źle skończy, i nie będzie możliwości zgarnięcia jednego z najlepszych selfie, żeby czuć się przecudownie. Feelsy zaraz będą. Tak czy owak, to ja jestem chętna i nawet chętnie zacznę, choć za jakość czy długość nie odpowiadam w przeciwieństwie do postaci!]
OdpowiedzUsuńRogers
[W sumie to chyba nawet wiem, jak można by to rozegrać, jeśli zaczniemy od momentu już tego wylądowania na pustkowiu, żeby nie rozpisywać całej paniki (bo w gruncie rzeczy będzie mijało się to z celem). Postaram się jeszcze dzisiaj zacząć!]
OdpowiedzUsuńRogers
[Cześć! Dzięki za powitanie ;) Babeczka całkiem niezła i, jak to zazwyczaj bywa, znaleziona przypadkowo xD A ja z marvelowskimi wizerunkami zawsze miałam problem ;) Jemma wyszła ci super! :D Choć serial zakończyłam na piątym odcinku, to ją i Fitza polubiłam najbardziej ;)]
OdpowiedzUsuńRogue
[Jeju, strasznie dziękuję za tak miłe słowa. A co do umiejętności, jakoś nigdy tak o niej nie myślałam, choć sama postać w moim kajeciku ma już prawie trzy lata. Ale w sumie już chyba udało mi się komuś tym podpaść, haha. A co do popadania w euforie za taką sprawą, to może niech usłyszy o jego zdolności...jakoś? Jeszcze nie wiem jak, ale do odważnych świat należy. Jeszcze raz dziękuję! Od razu mi ulżyło, haha. Człowiek traci beztroską pewność siebie po latach.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, świetna karta. Chyba nabrałam właśnie większej słabości do Twojej postaci, haha.]
Hinge
[ Wiccan już się tworzy, więc jeśli za niedługo miałaby pojawić się Kate, to będę prze szczęśliwy :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Agentów, a Jemma to moja ulubiona postać. Fitz & Simmons na zawsze :3 Życzę dobrej zabawy i przyjemności w pisaniu :) ]
Crystal
[Zimowy Żołnierz to akurat największy kozak i super motyw :D Jeśli chcesz kodu na zmieniające się zdjęcia, wbijaj śmiało! Dziękuję i również życzę powodzenia.]
OdpowiedzUsuńWinter Soldier
[Hej! Mam jakiś mglisty pomysł na wątek, więc jeśli będziesz mieć ochotę, to możemy go dopracować i napisać. Tarczy nie udało się co prawda nakłonić Franka do stałej współpracy, ale to nie oznacza, że nigdy nie miał żadnej styczności z agentami i sprawami samej Tarczy. Przy którejś okazji mógł zaciągnąć dług wdzięczności u choćby Phila, a że honorowy z niego człowiek, to dług wdzięczność należy spłacić. Stąd też nie mógł odmówić, kiedy Coulson zgłosił się do niego, żeby eskortował Jemmę, która jako jedyna jest w stanie "zrobić coś naukowego" w kryjówce jakichś naukowców-gangsterów, do których Frank od jakiegoś czasu się dobiera. Może chodzić o subtelne uszkodzenie jakichś bomb, nad którymi tamci pracują lub cokolwiek innego, co wymaga naukowca na pokładzie. Co ty na to? ;)]
OdpowiedzUsuńPunisher
/ Mam nadzieję, że nie jest to tak tragiczne jak mi się wydaje. Przepraszam!
OdpowiedzUsuńNie było to niczym dziwnym, że Kapitan zechciał spotkać się z Coulsonem, o którym usłyszał całkiem niedawno. Na tyle, że w odstępie czasu od tej informacji do tego momentu naprawdę nie minęło wiele. Żołnierz miał jakąś potrzebę spotkania się z agentem, który może i był jego fanem, ale był człowiekiem oddanym, o czym każdy z Mścicieli zdążył się przekonać podczas pobytu Lokiego w Nowym Jorku i całej bitwie, która uświadomiła obywateli stolicy świata, że jest znacznie więcej superbohaterów czy też złoczyńców na świecie.
Zorganizowanie przelotu do miejsca docelowego ze wschodniego na zachodnie wybrzeże nie trwało długo. Rogers był jedną z osób, które miały zamiar wziąć udział w podróży, by z innymi agentami oraz Simmons, którą poznał w międzyczasie, wyruszyć w stronę zachodniej strony Stanów Zjednoczonych. Było ryzyko, dobrze o tym wiedział, aczkolwiek odpowiednio zamaskowany samolot, który nie wyróżniał się niczym innym od pozostałych, prywatnych odrzutowców, dawał względne poczucie bezpieczeństwa.
Względne, bo trudno było przewidzieć, co może się wydarzyć w ciągu tych paru godzin lotu. Tym bardziej, że pierwsza część podróży nie miała żadnych problemów i nikt na nic się nie skarżył, zajmując się własnymi sprawami, mając co innego do roboty. Sam Steven nie wydawał się szczególnie produktywny czy chętny do tego, aby wdawać się w dyskusję, zastanawiając się nad tym, jak to się stało, że Phil Coulson przeżył. Wiele informacji nie było mu jeszcze znanych, ale te z pewnością zdążyłby nadrobić. Musiałby tylko znaleźć na to czas.
Teraz i tak działy się ważniejsze rzeczy. W momencie, gdy przekroczono kolejną granicę między stanami - a przynajmniej przybliżoną, bo dało się zauważyć, jak widok na dole rozciąga się w postaci, z braku laku, pustyni, coś się zaczęło dziać. Nie było szansy na to, aby się zastanowić, co zrobić. Trzeba było w tej chwili działać. To i tak było trudne. Tym bardziej, że nim ktokolwiek na dobrą sprawę coś zrobił, podwójny huk z jednej strony i hałas sprawił, iż każdy musiał stracić poczucie czasu.
Rogers zauważył, jak część agentów ewakuuje się, korzystając ze spadochronów, które znajdywały się na pokładzie. Nim jednak sam zdążył sięgnąć po jeden z nich, zauważył, że jeden z agentów (co jak się później okazało - agentka Simmons) nie miała tego szczęścia. Steven dobył swojej tarczy, która w takich sytuacjach, podróżach od TARCZY mu towarzyszyła zawsze i wyskoczył za kobietą, aby móc ją złapać i uchronić przed bolesnym upadkiem czy też śmiercią.
Trudno było powiedzieć, ile minęło od wylądowania na twardej, piaszczystej ziemi, której przynależność można by przypisać do Nevady czy innego, pobliskiego stanu. Steve, jak tylko się dźwignął na przedramiona, a potem podniósł do pozycji siedzącej, rozejrzał się. Czarny dym unosił się dość daleko od nich, a materiał jednego ze spadochronów mignął gdzieś nieopodal.
Spojrzał na Simmons i dotknął delikatnie jej ramienia, aby czasem nie zrobić krzywdy, o ile jakaś była.
- Nic ci nie jest? - spytał, podnosząc się zaraz. Sięgnął po tarczę, którą uwiesił na plecach ze względu na magnetyczne przymocowanie. Następnie podał dziewczynie ręce, aby pomóc jej wstać. - Zapowiada się na to, że trochę drogi nas czeka - podsumował.
Rogers
Tony nie wyglądał na zadowolonego z udzielonej przez nią odpowiedzi, chociaż jednocześnie nie sprawiał wrażenia zaskoczonego. Naprawdę niewiele osób siedzących przed nim na krześle potrafiło odpowiedzieć mu na to z pozoru banalne przecież pytanie, chociaż w ostatnich latach zauważał coraz większą tendencję spadkową, co było nieco dołujące. Stark kochał wizjonerów, osoby pewne siebie i patrzące w przyszłość ze świadomością, że od nich zależy kreowanie domu dla przyszłych pokoleń, ludzi świadomych, takich którzy wiedzieli co robią ze swoim życiem. Nie obwiniał jednak Jemmy o to, że nie do końca wpasowywała się w ten schemat, jak mógłby? Gdy miał dwadzieścia osiem lat wciąż ledwo radził sobie z obowiązkami związanymi z przejętą firmą i jeszcze przez kilka następnych przeklinał ojca, który zostawił mu to wszystko na głowie nie pytając nawet, czy Tony w ogóle ma ochotę kontynuować starkowe dziedzictwo. Miał. Ale ta świadomość nie przyszła szybko.
OdpowiedzUsuń– Widzę w tobie potencjał, panno Simmons – powiedział nagle, biorąc do ręki teczkę, którą jego asystentka zostawiła rano na biurku. Były to akta Jemmy, czyli wszystko co pracodawca teoretycznie powinien wiedzieć, chociaż w ich świecie CV różniło się nieco od tego, które ktoś mógł zanieść do zwyczajnego biurowca. – Marnują cię w S.H.I.E.L.D., tam się nigdy nie rozwiniesz – mówił, chyba bardziej do siebie niż do niej, gdy przeglądał przyniesione kartki, zresztą już po raz drugi. Bo przysługa od Coulsona była jednym, a rzeczywiste zainteresowanie dziewczyną już zupełnie czymś innym. Tony nie był na tyle bezmyślny, by zaprosić tutaj Jemmę jedynie w celu sprawdzenia, czy Agent nadal ma w stosunku do dawnego znajomego pewne zobowiązania. Stark po prostu bardzo cenił sobie młodych geniuszy, którzy mogli dać jego firmie coś od siebie, a w Simmons widział doskonałą kandydatkę do pracy w SI, nawet jeśli początkowo mógł sprawiać inne wrażenie.
– Co powiesz na małą wycieczkę? Propozycja pracy to jedno, ale jeszcze się przecież na nią nie zgodziłaś – powiedział nagle, uśmiechając się przy tym zdawkowo – Pokażę ci jak się u nas pracuje, a chociaż budynek Google'a sprawia przyjemniejsze wrażenie, to moi pracownicy nadal nie narzekają na komfort. Zresztą, sama będziesz mogła ocenić.
Mówiąc to odrzucił teczkę na bok, by wyminąć Jemmę i ruszyć w stronę przeszklonych drzwi. Tony osobiście był całkiem dumny ze Stark Tower, która w siedemdziesięciu procentach składała się na warsztaty oraz laboratoria, za to w kolejnych dwudziestu mieściły się stołówki, sale rekreacyjne oraz wypoczynkowe, byle tylko zakochani w nauce inżynierowie oraz naukowcy mogli chociaż na chwilę oderwać się od swoich zajęć. Ah, no a pozostałe dziesięć procent zajmował jego prywatny apartament, ale tym już niekoniecznie chwalił się potencjalnym pracownikom, zupełnie tak jakby ci nie spodziewali się, że Stark bardzo ceni sobie własną wygodę.
– Studiowałaś na Oxfordzie? – zapytał nagle, gdy znaleźli się przy windzie. Nie pamiętał, by natknął się na jakąś wzmiankę o tym, chociaż bardziej niż podanie samej uczelni ciekawiło go czy podjęła naukę jeszcze w ojczyźnie, czy już po przyjeździe do Stanów.
[Uwielbiam go i za włosy i za moce i w ogóle za wszystko, więc wiesz. Ach, tak? To brzmi jak wyzwanie! :D]
OdpowiedzUsuńQuicksilver
[Jemma to chyba moja ulubiona postać z serialu. Ostatnio im serial robił się lepszy, tym Simmons stawała się bardziej czaderska. Liczę na wątek, wiadomo.]
OdpowiedzUsuń[Dziękuję! Ty mi tu lepiej, skarbeńsku, powiedz czy z Gambitem szybciej my coś nie wykombinujemy, bo nad miejscem w kwestii Quickiego to ja muszę pokombinować.]
OdpowiedzUsuńQuicky/Gambit
[Wymyślenie szczegółów sprawy pozostawiam tobie, Frank i tak nie będzie ich pewnie znał zbyt dokładnie, bo to nie jego kwestia ;) Czekam cierpliwie na rozpoczęcie w takim razie!]
OdpowiedzUsuńPunisher
[Dziękuję za miłe powitanie, jak i słowa odnośnie karty! :)
OdpowiedzUsuńRównież mam nadzieję, że zagrzeję na dłużej. Przeczytałam Twą kartę i jestem z niej zachwycona. Czemu ja tak nie potrafię pisać? Meh.
Skleimy jakiś ciekawy wątek? :)]
[Ach ta skromność :)
OdpowiedzUsuńPewnie tak i jeszcze w dodatku jest empatyczna to dopiero wzmocni działanie jego dodatkowej zdolności... będzie zabawnie. Do kwatery SHIELD raczej nie wejdzie, bo trzyma się z daleka od takich wielkich korporacji. Wersja spokojna - spotkanie przez czysty przypadek, akurat przechodzili tą samą częścią miasta, ten sam chodnik. Zawsze jest dziwnie ubrany, więc na pewno przykułby jej uwagę. Wersja mniej spokojna - Jemma zostałaby w nocy zaatakowana przez wampira a Daisuke rozprawiłby się z nim a ona, błyskotliwa i bystra, zrozumie fakt, że pewnie też jest wampirem i, jako biochemiczka, będzie chciała odrobine jego krwi do badań.
Jak masz coś lepszego to wytężam słuch i wzrok :)]
[Dzięki :) Miałam dość nieciekawą akcję z mailem, ale już wszystko ok. Wgl nie wiem czy zostawać u Ciebie na dłużej, ale to sama zdecyduj ;)]
OdpowiedzUsuńZimowy Żołnierz
[Ahaha no, spoko xD Jaka desperacja. Jakiś pomysł? Na razie jestem w ciągu odpisów, więc nie wymyślę nic nowego. Chyba że nieco później, ale jak masz koncepcję to wal!]
Usuń[Helios się pyta, czy Jemma miałaby ochotę na wątek pod tytułem nerding out na Wenus i Jowisza które można oglądać gołym okiem na niebie? ;)]
OdpowiedzUsuńJen / Helios
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[ właściwie to wiem, ze Jemma to biochemik bardziej niż astronom... ale może spotkaliby sie w jakimś labie SHIELD, bo przecież Helios pracuje dla agencji i mógłby być tylko przelotem, zabrać jakieś próbki z Chithauri czy coś i spotkać się z Jemmą i mogliby nawiązać konwers o "hej, gdzie to Cię tak spieszy? Zamykają jakiś bar, czy coś?" "Nieee! Jowisz i Wenus na niebie, golym okiem, na raz!" coś w ten deseń? ]
OdpowiedzUsuńJen / Helios
[ Jasne! :D spokoojnie :) ]
OdpowiedzUsuńJen / Helios
Dobiegała siódma wieczorem, a Helios ciągle jeszcze nie był i nie mógł być piętnaście kilometrów za miastem, żeby mieć dobry widok na wieczorne i potem nocne niebo. To zadanie, które tak nagle wypadło na jego telekomie… no dobra, mógł je wykonać, ale przecież mówił, że musi się wcześniej zerwać ze swojej zmiany. Ba, nawet był już umówiony z innym agentem, żeby ten zastąpił go przez ostatnie trzy godziny. Z resztą, nie miał bladego pojęcia, dlaczego to akurat on musiał zajrzeć po te próbki do laboratorium; to nie był nawet jego obszar badań, on należał przecież do marzycieli wpatrujących się w teleskop Hubble’a w nadziei, że znajdzie nową mgławicę, nową czarną dziurę albo widzialny dowód na to, że był przybyszem z innego uniwersum. Mimo to, polecenie przyszło z samej góry, Fury zgłosił specjalny oddział badawczy zajmujący się wszelkimi pozostałościami Chitauri z ataku z 2012 roku. Plotki chodziły, że zespół ten może być w stanie odkryć kto stał za przebudzeniem tych całych klejnotów czy też kamieni nieskończoności. Nawet, jeśli Helios miał pojęcie na ten temat, musiał trzymać gębę na kłódkę. Ten świat jeszcze miał czas na przygotowania. Tak więc… próbki. Ray biegł z jednego końca bazy na drugi; żeby było jasne, to nawet nie była jego baza. On zazwyczaj przebywał gdzie indziej albo w polu z resztą swojej specjalnej ekipy. Dziś wieczorem, agent specjalny był potrzebny do przetransportowania próbek z jednego końca Nowego Jorku na drugi. Bo jest szybki. No kurwa. Czemu Quicksilvera nie poprosili? Nie był akurat wolny?
OdpowiedzUsuńWpadł do laboratorium zupełnie nie patrząc, czy znajduje się tam ktoś poza nim. Rozpiął czarną bluzę z logiem SHIELD wziętym w ośmioramienną gwiazdę i przeszedł się do części chłodniczej, gdzie powinien był znaleźć próbki o kodach podrzuconych przez Nicka. Kiedy tak przeglądał fiolki z innymi próbkami, myśli powoli oczyszczały się z irytacji, której miejsce zajmowało podekscytowanie i wizja wieczoru pod gołym, gwiaździstym niebem w towarzystwie teleskopu. Zorientował się, że pierwsza litera kodu w tej chłodni nie zgadza się z tymi, których miał szukać. Zmarszczył czoło i rozejrzał się. Miast kolejnej lodówki ze skrawkami obcych form, jego wzrok natknął się na dyżurnego mikrobiologa… No, nie, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jemma Simmons. Oczy mu się same uśmiechnęły; poznał ją przy okazji swoich testów na agenta, była dosyć zdystansowana do niego i jego mocy. Nic dziwnego. Sam byłby do siebie zdystansowany, gdyby nie wiedział, że miał absolutnie wszystko pod kontrolą. Minęło kilka dobrych lat od jego wypadku, był czas się nauczyć siebie od nowa, nawet w tym uniwersum.
Helios Ray