3 września 2015

Bum, bum...

http://img.szafa.pl/ubrania/1/009922743/1334273865/piekne-pastelowe-wlosy.jpg 
L i l y   C o o p e r
| Brytyjka | 19 lat | szkoła Xaviera |
 Jej rodzice już od samego początku wiedzieli, że jest z nią coś nie tak. Od najmłodszych lat można było zauważyć u niej ten gen,  który jest zmorą rodziców. Po pojawia się myśl "I co teraz będzie z moim dzieckiem?".  Lily za to nigdy nie chciała rozmawiać z rodzicami o ty co czuję i czy coś się z nią dzieje. Blondynka od zawsze była zamknięta w sobie i rzadko z kim rozmawiała. Wolała zaczytywać się z książki i w samotności rozmyślać nad swoim życiem i nad tym co będzie z nią w przyszłości.  W szkole jak każdy może się domyślić nie była lubiana i często z jej małomówności robiono sobie żarty. Pewnego dnia dziewczyna już nie wytrzymała i przypadkiem auto jej dręczyciela wyleciało w powietrze. Oczywiście wybuchła panika i wszystkie te rzeczy, które dzieją się w tym przypadku. I już parę dni po tym zdarzeniu znalazła się w szkole Xaviera. Jak dla niej chodzenie na wszelakie lekcje walki były katorgą. Lily była raczej z tych niewinnych, którzy nie chcieli robić nikomu krzywdy co ani odrobinę nie pokrywało się z jej umiejętnościami. Z czasem przestała jeść i spać i wcale nie przeszkadzało jej to w funkcjonowaniu. Dopiero po czasie zdała sobie sprawę, że wcale to nie było konieczne i kiedyś robiła to samoistnie z przyzwyczajenia. Miedzy jej dawną szkołą, a szkołą Xaviera nie było tak dużo różnic. Dalej zachowywała się tak samo, jednak z tego powodu nie była już prześladowana - wręcz przeciwnie - ludzie próbowali z nią rozmawiać, a nawet się zaprzyjaźniać. To była dla niej miła odmiana. Lily to rozchwiana emocjonalnie, właścicielka - o, ironio - niezwykle delikatnej i nieodpornej na wstrząsy mocy. Podobno byłaby z niej niezła bomba nuklearna, ale podobno nikt nie powiedział tego wprost. Lily póki co nie potrafi wykrzesać z siebie nic więcej poza niemożnością opanowania własnej gestykulacji, ale pewni ludzie już się za nią rozglądają.
 Nieskończone źródło szeroko pojętej energii (która kiedyś potencjalnie mogłaby zostać wyemitowana np. jako jeden bardzo solidny wybuch); niemal samowystarczalna - nie śpi, nie je, a żyje (konieczne uzupełnianie witamin i mikroelementów).
  
_______________
Cześć i czołem! Chciałabym się serdecznie przywitać i zaprosić do wącenia z Lily :) Do bloga z taką tematyką należę pierwszy raz i od razu bardzo przepraszam za wszelakie moje niedoinformowanie (wszystkiego nie wiem).
55069959

10 komentarzy:

  1. [ Witamy serdecznie!
    Kurczę, młode mutanciątko. Zaczynam żałować, że sama nie zdecydowałam się na mutanciątko. Tym bardziej, że polubiłam Lilly.]

    Jessica Jones

    OdpowiedzUsuń
  2. [O cześ! Miłej zabawy!]

    Jen Walters

    OdpowiedzUsuń
  3. [Moc wybuchowa i trochę przeraża, ale Lily nadal jest urocza.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Wybuchowa dziewczyna! I urocza, oczywiście! Może uda nam się wygrzmocić jakiś wąteczek w Instytucie? W prawdzie Hinge rezydentem tam nie jest, ale co jakiś czas go odwiedza c: niby nic specjalnego, ale zawsze można pokombinować.]

    Hinge

    OdpowiedzUsuń
  5. [Och, właśnie tak sobie ją wyobrażałam, kiedy tworzyłam ją do wolnych :D]

    Robin Clark

    OdpowiedzUsuń
  6. [Jasne, byłoby ciekawie. Nawet jeśli poraziła go małą eksplozją, haha. Jemu nic by się nie stało a i też znajomość ciekawie by się rozpoczęła. No chyba, że już by się kojarzyli, znali, czy cokolwiek, ale chyba nah, zabierzmy się za fajne poznanie. Hinge nie gryzie, choć przez tatuaże na całym ciele może się wydawać być choć odrobinę groźnym. Co Ty na to? Które z nas pokusi się o rozpoczęcie? c: ]

    Hinge

    OdpowiedzUsuń
  7. [Mam pamięć do zdjęć i to przewinęło mi się przed oczami chyba gdzieś na Hogwartach. Przypadek? Jeśli życzysz sobie wątek z Gambitem, proszę bardzo. Widzę ją nawet w roli uczennicy, która ugania się za tym wrednym mutantem lub to w zakresie jego obowiązków jest ją szkolić czy się nią opiekować c:]

    Gambit

    OdpowiedzUsuń
  8. [Widząc zdjęcie myślałam, że jej "mocą", bedą jakieś spokojne rzeczy w stylu natura itp. Kartę czytało się fajnoe, więc zapraszam do moich postaci.]
    Gamora/Iceman wkrótce

    OdpowiedzUsuń
  9. [No nie, biedulka z niej. :< Zawsze tak reaguję na mutantów, którzy dopiero oswajają się ze swoimi - często niszczycielskimi - mocami. Takich chciałoby się przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze, dlatego życzę Lily wszystkiego dobrego, niech się dziewczyna trzyma! Jednocześnie życzę Ci dobrej zabawy z nami oraz oswojenia się z uniwersum!]

    Jemma Simmons

    OdpowiedzUsuń
  10. Mimo tego, że był tu co dwa lub trzy tygodnie, zawsze zdawało mu się, że widzi tu jakąś nową twarz. Zawsze okropnie go to dziwiło, szczególnie, że sam odbębnił tu swoje lata. Za każdym razem w duchu dziękował im za to ile dla niego zrobili. Zawsze zastanawiał się, co by było gdyby tu nie trafił, gdyby Snow wtedy nie zaciągnął go tu siłą, jeszcze w imię starej przyjaźni. Miał tu swoich ulubieńców. Ludzi, miejsca i nauczycieli. Czuł się tu jak w domu i traktował to miejsce jak dom. Od dwóch lat chyba jeszcze nie poczuł się tak w żadnym wynajmowanym przez siebie mieszkaniu. No, może ostatnio po męczącej sesji i starciu z grupą chuliganów, z ulgą opadł na kanapę w salonie i mruknął to głupie "W końcu w domu." ale to nie było to samo.
    Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał w niebo, zatrzymując się na środku jednej z alejek. Wtedy, kiedy znów chciał podjąć się dojścia do budynku, zauważył małą, kolorową osóbkę. Musiał przyznać, że choć delikatne, ale kolorowe włosy w tej jasnej czuprynie, przykuły jego uwagę. Nie znał jej. Był ciekaw. Nic w tym dziwnego więc, że zaczął się do niej zbliżać. Mimo pewnego kroku, czuł się jak na polowaniu. Tylko tutaj taką ekscytację przynosiło mu poznawanie ludzi. Nie przypuszczał jednak, że kiedy pojawi się obok niej, to ona będzie bardziej podekscytowana.
    Właściwie nie zauważył nawet momentu, w którym widocznie zaskoczona dziewczyna omal nie rozsadziła go na kawałki. Może nie była to jakaś specjalnie duża eksplozja, ale w ostatnim momencie zdążył się rozpłynąć. Cała sytuacja była jednak tak nagła, że zamiast wrócić na równe nogi, opadł na ziemię.
    -Cholera.- Mruknął i zaraz się zaśmiał, podnosząc do siadu. Chwilę jeszcze drobne smugi unosiły się nad wytatuowanym mężczyzną. Uspokajał się jeszcze, serce biło mu jak szalone. Wyciągnął z włosów gałązkę, pomijając przy tym jakieś inne paprochy i spojrzał na prawdopodobnie wystraszoną dziewczynę. Właściwie to nie mógł wyczytać niczego bardziej konkretnego z jej twarzy. Może dlatego posłał jej ciepły uśmiech. Trochę obolały, ale nadal uśmiech. Przyjazny.
    Podniósł się już do końca bez większego używania mocy. Mógłby, ale nie chciał. Jedno i drugie wymagało wysiłku, więc wolał już taki.
    -Zacznijmy więc od nowa.- Zaproponował, stawiając krok w jej stronę.- Ale tym razem bez wybuchów, proszę.- Zaśmiał sie znów i wywrócił oczami.- Wiem, wiem, nieśmieszne. Wybacz. Jestem Robert.- Przedstawił się, choć chwilę się wahał. Już właściwie prawie powiedział "Hinge" ale coś mu podpowiedziało, żeby zostawić to dla siebie. W końcu imienia też trzeba czasem używać.

    [Uh, w końcu zaczęłam. Wybacz jakość i zwłokę, ale praca i szkoła nie dały mi odetchnąć :x Mam nadzieję, że jakoś to nam pójdzie. Teraz już raczej będę odpisywała bez takich przerw c: na początku wspomniałam o starej postaci, więc nie przejmuj się tym faktem. Żaden to kanon ani nic specjalnego. Ot taki OC, to sobie pozwoliłam.]

    Hinge

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Szablon sponsoruje OSCORP. Przy jego tworzeniu nie ucierpial zaden pajeczak.