ODIN THE ALL-FATHER | przybrany ojciec
Powiedzieć, że od początku się nie dogadywali, byłoby pomyłką. Odyna nie można było nazwać szczególnie złym ojcem, ale mimo to Loki nigdy nie dostał od niego tyle uwagi i wsparcia, ile powinien, bo Thor wiecznie pochłaniał większość uwagi Wszechojca. Stopniowo oddalali się od siebie, a może po prostu nigdy nie byli ze sobą należycie blisko? Dziś ich relacje są, delikatnie mówiąc, bardzo napięte. Nie widują się często, i tak jest najlepiej - z dala od ojca mającego mu za złe to, kim się stał, Loki może przynajmniej próbować zapomnieć o poczuciu niesprawiedliwości, bólu i odrzuceniu, które czuje za każdym razem, gdy przywołuje wspomnienia z dzieciństwa wiążące się z Odynem. Bo Odyn nigdy nawet nie próbował zrozumieć ani jego samego, ani też jego potrzeby bycia częścią życia Wszechojca.
FRIGGA THE ALL-MOTHER | przybrana matka
Mówi się, że matki zawsze mocniej kochają swoje dzieci, bo mają pewność, że są ich. Ale choć Loki nie był dzieckiem ani jej, ani jej męża, darzyła go uczuciem równie mocnym co swego pierworodnego. Była tym jedynym pewnikiem w jego życiu, wsparciem, którego tak bardzo potrzebował. Nigdy nie wytykała mu błędów, nigdy nie próbowała go zmienić. Od kiedy jej zabrakło, jego życie pogmatwało się jeszcze bardziej. Czuje się zagubiony i niepewny bez osoby, którą znał i darzył szacunkiem, której ufał i w której obecności czuł się bezpieczny, akceptowany i kochany. Wraz z nią zniknęła ta odrobina wiary w sprawiedliwość świata, którą zdołał w sobie zachować. I tęskni za nią o wiele bardziej, niż chciałby okazać.
THOR ODINSON | przyrodni brat
Zawsze byli inni. Thor, wymarzony syn i idealny następca tronu, i Loki, cichy i spokojny młodszy książę, wolący książki i naukę od ganiania po lesie i okładania się drewnianą bronią. A mimo to zawsze mu zazdrościł - pozycji, poważania, czasu i uwagi, jakie ojciec poświęcał swemu pierworodnemu. Życie w cieniu brata wyciągnęło z niego wszystko co najgorsze - dwulicowość, zawiść i chęć udowodnienia wszystkim, że jest lepszy od Thora, lepszy od ulubieńca tłumów, lepszy od przyszłego króla Asgardu. Lepszy od tego tępego młotka, o którym nigdy nie powiedział, że go nienawidzi.
Nie potrafi jej kochać. Nie ważne jak bardzo by się nie starał, nie jest w stanie kochać jej tak, jak ona na to zasługuje. A zasługuje na kogoś o wiele lepszego. Nie rozumie, dlaczego wciąż z nim jest, daczego cały czas stoi murem po jego stronie, choć przecież doświadczyła z jego strony tyle nieprzyjemności. To na nią wylewał kiedyś swój nieukierunkowany żal i bezsilną złość. Nie jest dobrym mężem, nigdy nie był, ale w głębi duszy jest jej wdzięczny za wszystko, co dla niego zrobiła. Za to, że po prostu jest, choć krzyczy na nią, kłóci się z nią o byle drobnostkę i wścieka o te większe sprawy. Odsuwa się od niej, odtrąca ją za każdym razem, bo dobrze wie, jak kończy się angażowanie w kontakty z innymi. Jedno słowo za dużo i odeszłaby bez słowa, jest tego pewien. Gdyby zniknęła teraz, gdy prawie nic ich nie łączy, niemal nie odczułby straty - tak jest o wiele prościej.
Brak komentarzy:
Stan Lee patrzy na to, co piszesz...
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.