Nie skostnieć, ale nie sflaczeć, trwać na posterunku, ale nie stać na miejscu, być giętkim, ale nieugiętym, być lwem czy orłem, lecz nie zwierzęciem, nie być jednostronnym, ale nie mieć dwóch twarzy, trudna rzecz!— Stanisław Jerzy Lec
1/2 Daughters of the Dragon, obecnie niezrzeszona, szpieg
Zasadniczo, mocno wszystko upraszczając, można wyróżnić trzy typy superbohaterów. Takich, którzy są obecni na wszystkich okładkach gazet, o których medialny światek ciągle mówi, a ogół społeczeństwa uwielbia. Takich, którzy kojarzeni byli jako postacie drugoplanowe, wsparcie dla bardziej wybitnych i wyrazistych jednostek. Oraz takich, o których istnieniu wiedziało jedynie nieliczne grono, byli bowiem to superbohaterowie pracujący pod przykrywką. Colleen Wing zawsze należała do ostatniej kategorii, zawód detektywa bowiem zobowiązuje do pewnego rodzaju anonimowości; i chociaż na pewien czas pozbyła się braku rozpoznawalności, współpracując w ramach projektu Heroes for Hire, nigdy nie pozwoliła sobie na całkowite spalenie za sobą mostów. Rok po tym, jak rozwiązano HfH, znowu stała się niewidoczna i zapomniana. Nieliczni tylko pamiętają kim była Colleen Wing, a sama zainteresowana o sobie nie lubi przypominać. Anonimowość to najlepsze, co może spotkać szpiega.
Mimo iż urodziła się w Nowym Jorku, całe swoje dzieciństwo spędziła w Japonii. Gdzieś w górach, pod czujnym okiem swojego dziadka, będącego mistrzem samurajskim, spędzała lata na doskonaleniu swoich umiejętności. Kenji Ozawa nauczył ją wszystkiego, co sam potrafił — poczynając od panowania nad swoim chi, kończąc na perfekcyjnym posługiwaniem się wszelkimi sztukami samurajskimi. Colleen Wing, dzięki swojej dyscyplinie i koncentracji, potrafi przyspieszyć swój proces leczenia, jest częściowo odporna na trucizny, a ekstremalne temperatury nie stanowią dla niej wyzwania. Przemyka niezauważalnie, stąpa bezszelestnie i znajdzie się przy swoim celu, zanim ten zdąży się zorientować, że nie jest sam w pomieszczeniu. Jest mistrzem w pojawianiu się znienacka i znikaniu bez śladu.
Do czasu aż poznała Misty i utworzyły duet Daughters of the Dragon, była dziewczyną, która nie potrafiła się uśmiechać. Zawsze poświęcona pracy, sumienna i punktualna, zakopana pod nawałem obowiązków, miewała zbyt mało czasu, aby pozwolić sobie na chwilę relaksu. Zawsze musiała coś zrobić, gdzieś pójść, z kimś się rozmówić, a nadmiar stresu zaczął wpływać na efektywność jej pracy i powodował trudności z koncentracją. Bywała nadto drażliwa, nieskora do krótkich, nic nie znaczących pogawędek, które tylko traciły jej cenny czas, częściej obdarzała człowieka cierpkim uśmiechem niż przychylnym spojrzeniem. Misty nauczyła ją, że w życiu nie zawsze jest najważniejsza praca i że nie da się w pojedynkę zbawić całego świata, nieważne jak bardzo się by próbowało. Przede wszystkim jednak ją oswoiła, nauczyła funkcjonować w społeczeństwie i pokazała, czym jest uśmiech i prawdziwa przyjaźń. W Małym Księciu lis ostrzegał, że człowiek robi się odpowiedzialny za to, co oswoił. Misty Knight była całkowicie odpowiedzialna za Colleen Wing.
[E tam, jak to nie dorównuje? Czytało mi się bardzo przyjemnie, a zdjęcie i gif są po prostu świetne. <3 Pani na zdjęciu jest taka śliczna, tak pasuje do swojej roli, że chyba nie mogłaś dokonać lepszego wyboru. Całokształt bardzo mi się podoba. Życzę dobrej zabawy oraz samych porywających wątków!]
OdpowiedzUsuńJemma Simmons
[Za ostatnie zdanie autorskiego dopisku mam ochotę zrobić Ci krzywdę.
OdpowiedzUsuńBo weź wyjdź, to jest fantastycznie napisana karta, zresztą jak zwykle, więc mogę jedynie tekstu (i umiejętności) pozazdrościć. Mega. Witamy z powrotem.]
[Jak zawsze lekko, przyjemnie, z nutką przedziwnie hipnotyzującego smutku. Piękna karta. Ciekawa postać. Razem, ach, perfekcja. Za to Cię uwielbiam.]
OdpowiedzUsuńRobin Clark
[Wbrew Twojej opinii Stark jest GENTLEMANEM.
OdpowiedzUsuńA tak serio, jasne, wpakujmy ich w jakiś armagedon. Oni komiksowe powiązanie nawet mają! Marne, bo Marvel czasem robi na odwal się, ale my to naprawimy, od tego jesteśmy. Bo w Civil War Coleen miała pomagać w łapaniu niezarejestrowanych herosów, o co poprosił ją między innymi Tony. A że się zgodziła, to zakładam, że nie mogą się nie lubić. Lubić też niekoniecznie. Wszystko można utrzymać na neutralnej stopie, jeśli odczuwasz sadystyczną chęć, bym robiła Twoim postaciom krzywdę. xD]
[Cześć! Karta bardzo dobra, ogólnie postać jest świetna i w ogóle mogłabym mówić, mówić... Wprawdzie nie wiem, jakby je połączyć w wątku, także póki co się tylko przywitam i życzę miłej zabawy!]
OdpowiedzUsuńLally Foss
[Ładna schludna karta i dobra, interesująca postać, propsuję!]
OdpowiedzUsuńJen Walters
[Napiszę teraz coś w bardzo prosty sposób, bo wydaje mi się, że to w stylu Robin. Za każdym razem kiedy Cię czytam mam kisiel w majtkach. Okej, poszło. Przyznałam się. Uuhhu.
OdpowiedzUsuńZróbmy wątek koniecznie. Colleen jest niezauważalnym szpiegiem, Robin rozpływa się w ciemnościach... Przypadek? Nie sądzę.
A tak serio to muszę pomyśleć. Chociaż wątek szpiegowania narzuca się od razu jako pierwszy.]
Robin Clark
[Może nie tyle co chciałaby go chronić ─ w końcu jest dorosły i nikt go do kumplowania się z Magneto nie zmuszał ─ co udowodnić, że jest nieodpowiedzialnym kretynem.
OdpowiedzUsuńDo głowy wpadło mi coś takiego, że Wing faktycznie dostałaby zlecenie na Kyle'a i w jakiś pokrętny sposób (nie wiem, może sama o tym zdecydowała) Lally zostałaby jej przydzielona jako pomoc czy coś w tym stylu. Colleen nie wiedziałaby, że Foss jest siostrą jej celu (od dawna nie używa nazwiska rodowego, jako Layla Kendrick poniekąd zniknęła z wszelkich rejestrów), dopiero "na miejscu" Lally zobaczy swojego brata i nie bardzo będzie wiedziała, co ma robić, aby nie zostać posądzoną, na przykład, o zdradę. Pewnie będzie próbowała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, jakkolwiek niedorzeczne mogłoby się to wydawać.
Co ty na to?]
Lally Foss
[Wedle opisu na blogu, drużyną przewodzą Wolverine i Archangel, więc niestety nie mogę sobie porządzić. :< Jasne, poczekam do jutra, bo sama też muszę nadrobić zaległości na innym blogu.]
OdpowiedzUsuńLally Foss
[Trzydziesty sierpnia 2015 roku - mamy wymyślone (niemal) pozytywne powiązanie. To naprawdę trzeba zapisać. Uznałabym, że to starkowy urok osobisty zaczął w końcu na Ciebie działać, ale jeszcze zaraz zechcesz wrócić do fizycznej przemocy.
OdpowiedzUsuńI wiem dlaczego mogła się kontaktować. Misty ma bioniczne ramię zrobione przez Starka, potrzebowała być może naprawy, ulepszenia, czegokolwiek, więc wpadła z wizytą. Mogła mu wówczas zostawić jakieś wskazówki, niewidoczne na pierwszy rzut oka, ale jak się nasi uroczy bohaterowie zagłębią, to je dostrzegą.
I ostatnia kwestia - skoro Coleen się ukrywa, to proponuję ich spotkać w jego domu w Malibu (tam też mógł widzieć Misty ostatni raz), bo w Stark Industries niezauważony nikt nie przejdzie. Jeśli Ci to odpowiada, to zacznę.]
[Siostrzyczka <3 Detektywistyczna high five! Robimy burzę mózgów?]
OdpowiedzUsuń[Takie jakieś ulubione skądś albo najlepsze... już nie pamiętam...]
OdpowiedzUsuńQuicksilver
[To i zaraz odpowiedź będzie na mejlu!]
OdpowiedzUsuńRogers
W milczeniu wpatrywał się w dwójkę gości, którzy postanowili złożyć mu niezapowiedzianą wizytę, przez co Julia, czyli nowa Jarvis, wyrwała go ze snu o nieprzyzwoicie wczesnej porze. Co prawda poprzedniego dnia Gabrielle rzeczywiście wspominała coś o możliwych odwiedzinach nowych klientów biznesowych, ale ta dwójka nie odpowiadała lakonicznemu rysopisowi przedstawionemu przez asystentkę. Ludzie, którzy określali się mianem potencjalnych kontrahentów i prosili o spotkanie teraz, już, natychmiast, mieli z reguły kilkanaście kilogramów nadwagi, idealnie wyprasowaną koszulę oraz brzydką asystentkę, która stała w jednym miejscu przez całe spotkanie i skrupulatnie coś notowała. Poza tym od razu przechodzili do konkretów, zanudzali go prezentacjami i barwnymi wykresami, na których akcje zawsze prezentowały się tak bajecznie i idealnie. Tym razem siedział przed nim modelopodobny mężczyzna z plamą na kołnierzyku, której podczas zakładania widocznie musiał nie zauważyć, oraz kobieta, która rozglądała się po pomieszczeniu nieudolnie próbując zachować przy tym profesjonalizm. On sprawiał ponure wrażenie, ona wyglądała na przestraszoną.
OdpowiedzUsuń– Interesuje nas konkretny projekt, który wyszedł spod pańskiej ręki – odezwał się On, którego imienia Tony nie zapamiętał – Chodzi o bioniczne ramię zrobione na zamówienie – mówiąc to wyciągnął z papierowej teczki kilka fotografii i położył je na stole. Stark nieznacznie uniósł brwi ku górze. Ostatni raz widział to urządzenie kilka tygodni temu, ale wówczas było ono przytwierdzone do człowieka. Nie dał jednak poznać po sobie zaskoczenia, w milczeniu wziął zdjęcie do ręki i udawał, że mu się przygląda. W rzeczywistości próbował dostrzec jakieś cechy szczególne płynące z tła, jednak ktoś wykonał fotografię z ogromną precyzją, a miejsce jej powstania pozostawało nieokreślone dla przeciętnego obserwatora.
– Nie wykonuję już takich rzeczy – odpowiedział chłodno, wstając zza biurka, jakby uznał, że rozmowa jest zakończona. Ona zaniepokojona spojrzała na swojego towarzysza, ale On nie ruszył się z miejsca.
– Reprezentujemy firmę odpowiedzialną za wykonywanie protez, taka technologia przyczyniłaby się do rozwoju naszej działalności i ułatwiła życie wielu osobom na świecie – powiedział rzeczowo.
– Proszę dać mi kilka dni na przemyślenie sprawy – powiedział Tony, zmuszając się do uśmiechu, gdy uścisnął Jego dłoń. Postanowił zostawić wizytówkę i okazało się, że On ma na imię Timothy Lowell, choć Tony'emu nic to nie mówiło. Może Misty będzie miała na ten temat nieco większe pojęcie.
Problem w tym, że nie odbierała telefonu. Stark zaczął niepokoić się coraz bardziej, bo śmierdząca na początku sprawa teraz zaczęła po prostu cuchnąć, a w jego głowie pojawiało się w związku z tym coraz więcej pytań bez odpowiedzi. Ostatecznie zdecydował się na wysłanie awaryjnego maila, którego Misty określiła mianem „gdybyś kiedyś też potrzebował pomocnej dłoni”. Nie spodziewał się, że dostanie odpowiedź od samej zainteresowanej, ale być może nie był jedynym, który pragnął ją odnaleźć. Coleen, Misty ma kłopoty. Tony Stark.. Wysłane.
Jeśli chodzi o nią i jej problemy z Loganem, długą listę mogłaby zacząć chociażby od tego, że niczego jej nie mówił albo informował ją łaskawie na chwilę przed akcją. Okej, nie oczekiwała od niego e-maili z dokładnymi wytycznymi na tydzień przed zaplanowaną misją, ale mógłby nie przekazywać jej wskazówek w chwili, gdy siedzą już w samochodzie albo ─ raz się to zdarzyło ─ już na miejscu, gdy reszta wydawała się doskonale przygotowana. Wiedziała, że Wolverine zupełnie jej nie ufa, posądzając ją zapewne o przekazywanie cichcem tajnych informacji Magneto poprzez brata, lecz nie musiał przez to dyskredytować jej w oczach reszty zespołu!
OdpowiedzUsuńZ tego powodu, gdy któregoś dnia weszła do kuchni, niezbyt przejęła się widokiem siedzącej przy blacie obcej kobiety, nieświadoma nadchodzącej współpracy. Skinęła jej jedynie głową na powitanie, a widząc, że woda w czajniku się gotuje, postanowiła zrobić kawę również dla siebie. Trzymając się pod boki przejrzała szafki w poszukiwaniu ulubionego kubka, lecz nie znalazłszy go, wyjęła pierwszy z brzegu.
Do wrzenia została pewnie jeszcze chwilka, więc Foss oparła się o blat i zmierzyła wzrokiem Azjatkę, uprzejmie nie komentując faktu, że ta zajada sobie jej orzeszki. Nie żeby miała problem z ciszą, ta akurat nigdy jej nie krępowała, niemniej jednak rzadko obce osoby ot tak siedziały sobie w kuchni Instytutu.
─ Czeka pani na Wolverine'a? ─ zagaiła w końcu, opierając dłonie o blat. ─ O ile wiem ─ tu zawiesiła na chwilę głos, unosząc głowę do góry i przez kilka sekund po prostu wpatrując się w sufit ─ siedzi u siebie. Zawołać go?
Wprawdzie ostatnie, czego teraz chciała, to robić za posłańca między kimś, kogo nie znała, a kimś, kto najchętniej wykopałby ją z X-Force, ale dosłownie przed chwilą widziała na korytarzu dzieciaka, którego krtań działała jak megafon albo i lepiej, jeśli się postarał. Gdyby jeszcze go złapała, nie musiałaby nawet ruszać się zbyt daleko od kuchni!
Czajnik zaczął gwizdać, więc zalała kawę swoją i tej pani, w obu zostawiając odrobinę miejsca na mleko, w razie gdyby kobieta piła zabielaną. A jeśli nie, to przecież i tak miała jej prawie cały kubek, więc nie powinna się czepiać. Zwłaszcza że do uszu Lally wciąż dobiegał odgłos miażdżonych przez trzonowce orzeszków. Jej orzeszków.
Postawiła kubek przed nią, uśmiechnęła się trochę sztucznie, bo wyglądało to raczej jak machinalne, trwające sekundę rozciągnięcie ust, po czym wyjęła z lodówki dzbanuszek z mlekiem, które to wlała następnie do swojej kawy. Patrzyła chwilę, jak czarne cząsteczki mieszają się z białymi ─ lubiła je obserwować, nie żeby fascynowała ją fizyka czy coś w tym stylu ─ zamieszała i upiła łyk.
Zaczekała grzecznie na odpowiedź przybyłej, aby w razie czego służyć pomocą, jednak postanowiła ulotnić się z kuchni do salonu. Wprawdzie widmo przebywania w jednym pomieszczeniu z nastolatkami wydawało się mało przyjemne, ale tam przynajmniej był telewizor. Tutaj musiałaby silić się na rozmowę, na którą, szczerze mówiąc, nie miała ani pomysłu, ani ochoty.
Lally Foss
– Wyczuwam w domu obecność nieznajomej jednostki – odezwał się damski głos o wyraźnym brytyjskim akcencie, który nie należał jednak do nikogo w pomieszczeniu. Po „odejściu” Jarvisa Tony musiał znaleźć zastępstwo, chociaż wiedział, że czekało go jeszcze wiele pracy nad nową przyjaciółką.
OdpowiedzUsuńW odpowiedzi na zarzuty Coleen Stark spojrzał na nią wzrokiem wyraźnie mówiącym widzisz z czym mam do czynienia, a następnie nieznacznie wzruszył ramionami i przeszedł przez pomieszczenie. Prosto do kubka z zimną już kawą, którą zostawił tam kilka godzin temu zapomniawszy o jej przygotowaniu. Chociaż może tak było lepiej, nie przepadał za gorącymi napojami.
– Jeśli ktoś postanowi poderżnąć mi gardło we śnie, to wiem już kogo będę przez to nawiedzał – uśmiechnął się ironicznie – Ale dobrze cię widzieć, całą i zdrową. Obawiałem się już, że zniknięcie Misty oraz twoje zapadnięcie się pod ziemię to nie jest zwyczajny zbieg okoliczności, ale najwidoczniej oni wcale nie byli tobą zainteresowani – zaczął, by po chwili dodać, zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć: – Zaraz dojdę do tego, kim oni są.
Upił jeden łyk i skrzywił się mimowolnie, od razu odstawiając naczynie na barowy blat. Właśnie tego nie lubił w ludzkich asystentkach, nie mogły pracować bez przerwy, więc przygotowywaniem kaw musiał czasem zajmować się zupełnie sam, a jak widać wychodziło mu to raczej beznadziejnie. Dla dobra Coleen nie zaproponował jej więc niczego do picia i od razu zajął się przeglądaniem sterty papierów rozłożonych na przykanapowej ławie, chociaż obawiał się, że w tym burdelu niczego nie uda mu się znaleźć. Był przekonany, że wczoraj naszykował sobie zatrzymane zdjęcia, by być przygotowanym na to niezapowiedziane spotkanie, ale teraz zdawały się zaginąć wśród projektów, szkiców oraz książek o astrofizyce, którą niedawno się zainteresował. W końcu udało mu się jednak znaleźć to, czego szukał.
– Kilka dni temu odwiedzili mnie przedstawiciele Harvett Incorporated, zadawali mi dużo pytań dotyczących opatentowania oraz masowej produkcji tego – mówił, wyciągając w stronę Coleen zdjęcie bionicznego ramienia Misty – Powiedziałem, że to przemyślę, ale regularnie dostaję uprzejmie ponaglające do podjęcia decyzji maile. Problem w tym, że proteza Knight jest przytwierdzona do jej ciała, zdejmowana jedynie przeze mnie, gdy potrzebna jest jakaś konserwacja. Taka miała miejsce trzy tygodnie temu, stąd to wytłoczenie – przesunął palcem po fotografii – zrobione w czasie ostatniego spotkania.
Do czego zmierzał? Głównie do tego, że Harvett Inc. musieli wejść w posiadanie bionicznego ramienia całkiem niedawno, a Tony szczerze wątpił, by Misty dobrowolnie pozwoliła się go pozbawić bez wcześniejszego kontaktu ze Starkiem. Zwłaszcza gdyby wiedziała, że później przyjdą go nagabywać o nawiązanie współpracy.
– Masz jakiekolwiek pojęcie, gdzie ona teraz przebywa? Znasz kogoś o nazwisku Timothy Lowell?