3 lipca 2014

                                                                                   IDENTYFIKATOR   |  WIĘCEJ

Mimo iż jako jedna z nielicznych skorzystała na efektach M-Day, denerwujące okazało się wypowiadanie się o niej w czasie przeszłym, tak jakby wraz z końcem mutacji przestała się liczyć na arenie mutantów. W jednej chwili wszyscy pozapominali, że poza tym, że była mutantem, była również świetnie prosperującym w grupie łucznikiem, który nigdy nie pudłował i jedyną ludzką istotą, która została nordycką Valkyrią. Wraz z piastowaniem owego stanowiska, posiadła nadnaturalne zdolności, mimo to na każdym kroku musiała udowadniać, że dalej jest przydatna dla X-Menów. A była przecież świetnym strategiem, jeszcze lepszym liderem, człowiekiem lojalnym i współczującym, zdolnym do poświęceń dla członków swojej drużyny. Była wszystkim tym, czego X-Meni potrzebowali: przywódczynią, matką, przyjaciółką, a jednak została zepchnięta na margines i musiała zawzięcie walczyć o swoje.
Obecnie: przewiduje i przekupuje śmierć; dostrzega formy astralne; dosiada Brightwinda; świetnie radzi sobie z orężem; z całym szacunkiem dla Hawkeye: będzie najlepszym łucznikiem, jakiego kiedykolwiek znałeś;
Niegdyś: mutant, obdarzony umiejętnością przywołania trójwymiarowej iluzji; dar empatii; połączenie umysłowo-emocjonalne ze zwierzętami; manipulacja energią kwantową; 
W świecie pełnym telepatii, laserowych wzroków i szkieletów z adamantium była tylko dziewczyną. Zero mocy, nic specjalnego — tak mówili. Udowadnia im co dzień, że nigdy bardziej się nie pomylili, niż w chwili, kiedy ją zlekceważyli.

........................................................................................................................................
D A N I E L L E    M O O N S T A R.   MIRAGE.  Czejenka. Valkyria. X-Men. Dumny lider New Mutants. Przywódczyni, przyjaciółka, powiernik. Pełna sprzeczności i temperamentna. Mawiają, że współczucie będzie jej upadkiem.

13 komentarzy:

  1. [Cieszę się, że w końcu jakaś karta się pojawiła! :D
    Myśmy już coś kiedyś z Tabithą kombinowały, choć z Charlotte również mogłoby wyjść coś ciekawego ;) Tak więc, zapraszam do jednej lub do drugiej, według uznania ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Jest i Danielle, yay! My miałyśmy zaczęty bardzo ciekawy wątek, dobrze pamiętam?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dokładnie tak :D Hmm, tylko nie jestem pewna, jaki był wątek przewodni fabuły. Wydaje mi się, że chodziło o sen lub wizję, która nawiedziła Dani i miała dotyczyć jakiegoś wydarzenia na terenach plemienia. Z jakiegoś też powodu, Tabi miała wysadzić ten wąwóz, ale czemu, to nie pamiętam xD
    Może stwórzmy go jakoś na nowo? ;)]

    Tabitha

    OdpowiedzUsuń
  4. [Jak najbardziej, możemy pozostać przy "starym" pomyśle ;) Trzeba by go trochę dopracować i tyle :D
    Ustalmy tylko, czy Dani obecnie przebywa w Instytucie? No i jak z jej mocami iluzji? ;)

    Pomyślałam o tym, że może istnieć pewna legenda, która mówi o dziewczynie rzucającej wybuchowymi płomieniami oraz o drugiej - kreującej iluzje. Według opowieści, tylko one łącząc siły, ocalą plemię.

    A możemy zacząć tak:
    Tabi zaczynają prześladować sny dotyczące pewnego plemienia Indian. Z początku ignorowała to, jednak po kolejnej, źle przespanej nocy postanowiła udać się do Instytutu, gdzie niegdyś poznała Danielle. Opowiada jej o nocnych wizjach. Wówczas nawiedza ją kolejna, dużo bardziej wyraźna. Widzi starego Szamana, który wzywa ją i Dani do rezerwatu w Kanadzie (?). Danielle uznaje, że to musi być coś ważnego, czego nie można zignorować. Przeglądając zdjęcia (z Internetu lub może należące do Danielle), Smith rozpoznaje miejsce z wizji. Obie udają się do rezerwatu. Na miejscu, docierają do Indian i spotykają Szamana, który przesłał wizje Tabicie. Opowiada im legendę i tłumacz, że dowiedział się o istnieniu Smith (i o jej mocach, które pasują do legendy) od jakiegoś mutanta, dlatego przesłał jej wizję-wiadomość. Szaman prosi obie o pomoc. Uważa, że w lasach, w których żyją, zamieszkał Zły Duch, który przynosi śmierć tutejszym Indianom. Dani i Tabi wybierają się do lasu. Moonstar zaczyna wyczuwać coś złego...
    Generalnie, chodziłoby o to, że ktoś zbudował kamienny ołtarz w jaskini i sprowadził owego Ducha. Danielle musiałaby zatrzymać go, by Tabitha mogła wysadzić ukrytą budowlę, dzięki czemu Duch odejdzie ;)

    Mów szczerze, co o tym sądzisz? :D
    Wydaje mi się również, że może lepiej, gdyby to Dani otrzymała wizję od Szamana? W wizji byłaby mowa o dziewczynie z wybuchowymi rękami, więc Danielle zwróci się do Smith. Jak uważasz?]


    Tabitha

    OdpowiedzUsuń
  5. [Świetnie! Wybacz zwłokę w odpisie. :)]

    Matt wyglądał dość żałośnie, gdy z głową spuszczoną do dołu bezradnie i nerwowo skubał pomięty fragment własnej koszuli. Wypowiadane przez dziewczynę słowa musiały w jakiś sposób na niego wpływać, choć z całych sił starał się nie dawać po sobie tego poznać, zdradzały go więc jedynie zbielałe knykcie oraz zaciśnięte wargi, które mógł dostrzec jedynie ktoś siedzący bardzo blisko. Leo miał tę sposobność i wykorzystywał ją, gdy jednocześnie słuchając wywodu obserwował reakcje Matta w myślach zastanawiając się ile czasu minie zanim ten pęknie i rzuci się swoim dawnym towarzyszom w ramiona. Magneto byłby wielce niepocieszony stratą takiego „podopiecznego”, a pomruki wymieniane między członkami Bractwa wyrażały podobne obawy. New Mutants namawiając Matta do powrotu zapewne nie brali jednak pod uwagę gniewu Magneto, który mógł w nieprzyjemny sposób odbić się również na nich. Leo niejednokrotnie był świadkiem podobnych sytuacji.
    – Myślę, że jesteś hipokrytką – odpowiedział po krótkiej chwili milczenia, nie odwzajemniając jej uśmiechu, a następnie chwycił podaną butelkę piwa i w podzięce kiwnął głową. – Masz wolny wybór, ale jednak posłużę się kilkoma argumentami żebyś mimo wszystko zrobił to, na co ja mam ochotę - przedrzeźniał ją i wzruszył ramionami, dopiero teraz unosząc kąciki ust ku górze. Trzymany w dłoni alkohol przesunął w stronę Matta uznając, że procentowe uderzenie przyda mu się w tym momencie znacznie bardziej niż komukolwiek innemu z zebranych. Chłopak sięgnął po butelkę i pociągnął solidny łyk, na jego twarzy można było dostrzec uczucie nieopisanej ulgi.
    – Problem w tym, że to my – tu Leo zrobił przerwę i spojrzał na potakujących towarzyszy – Przyjęliśmy go z otwartymi rękami, gdy postanowił opuścić waszą organizację z tylko sobie znanego powodu. Widocznie niespecjalnie mu się u was spodobało, a wy – znów odwrócił się w stronę rozmówców – nie możecie zrozumieć tego, że Mattowi u nas będzie po prostu... lepiej.
    To nie tak, że nie rozumiał ich niechęci do Bractwa, to było akurat najbardziej oczywista z kwestii. Nie miał jednak zamiaru przyznawać im racji oraz – uprzedmiotawiając Matta – oddawać go walkowerem tylko z tego powodu, że jakaś indiańska panna wraz ze swoim Dream Team wpada do ich ulubionego baru i żąda zwrócenia dawnego znajomego. Bo tak. Leo poczuł się dobitnie urażony słowami „to nie jest towarzystwo dla ciebie”! Phe, tak jakby Scott Summers i jego banda byli w jakiś sposób od nich lepsi... No dobrze, może nie promowali i nie dopuszczali się aktów otwartego terroryzmu, nie kradli i nie niszczyli dla własnej korzyści, ale to wciąż bolało.
    – Leo Sullivan – przedstawił się po chwili. Gdy wyciągnął rękę w stronę dziewczyny facet stojący po jej prawej niemalże się na niego rzucił, co wywołało salwę śmiechu z tej strony baru, po której stali członkowie Bractwa. Nawet Leo nie potrafił powstrzymać rozbawionego uśmiechu i dodał: - Spokojnie, walka nie leży w niczyjej intencji, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  6. [i Loki taki uczynny... no, a przynajmniej próbuje. To akurat przychodzi mu z trudem.]
    Loki

    OdpowiedzUsuń
  7. [Uuu, znając życie to nie tylko ona. Bo ja chętnie też bym coś podpatrzyła >.>
    A przybywaj po wątek, po to tu jestem, chętnie popiszę :3. Nadrobisz to raczej szybko, bo Loki: Agent of Asgard ma dopiero 5 numerów, następny pod koniec września. I odpiszę ci zaraz Siryn, jakoś nie miałam energii by się do tego zabrać.]
    Loki

    OdpowiedzUsuń
  8. [O! Widzę zmiany w karcie :D
    Cieszę się, że pomysł przypadł ci do gustu ;) Mogę zacząć, ale tak po weekendzie dopiero udałoby mi się skleić coś sensownego :D Chyba, że miałabyś chwilę, to oczywiście możesz coś pierwsza naskrobać ;)]

    Tabitha

    OdpowiedzUsuń
  9. [Ogólnie, to w następnych wydaniach się trochę miesza, ale nie będę spojlerować.
    Ogólnie pomysł mi się całkiem podoba, jednak trochę współgra z tym, co ustaliliśmy z Helą. Hela przybyła całkiem niedawno, ani Loki, ani Matki nie wiedzą, że tu jest (no, Loki jest w trakcie "dowiadywania się"). Jednak to, że nie wiedzą, nie znaczy, że nie zauważyłyby znaków, które mogłyby wskazywać na obecność Heli - chociażby większa liczba demonów, a samo otwarcie portalu, przez który przybyła, wzbudziłoby zainteresowanie. I skoro jest możliwość, że jest tu Hela, może dobrze byłoby sprawdzić co słuchać u jej aniołka? ;) Co do panowania nad Lokim - żebyś się nie zdziwiła :D. Nic więcej nie powiem!]
    Loki

    OdpowiedzUsuń
  10. Kruki były niecodziennym zjawiskiem, przynajmniej w tak dogłębnie szarym i betonowym mieście, jakim był Nowy Jork. Kto jednak dopatrzył by się w tym czegoś dziwnego, gdy po wieżowcach Queens w prześmiesznym kostiumie pełzał w najlepsze człowiek, któremu wydało się, że jest pająkiem? Czarnemu ptakowi nawet nie towarzyszyło własne odbicie w szkle, kiedy przelatywał obok głowy tego dziwnego mężczyzny. Całkiem po ludzku rozkoszując się promieniami słońca muskającymi pióra, skierował lot w stronę dwudziestej pierwszej i na Central Park. Oczy kruka płonęły chłodnym, czerwonym blaskiem, gdy jego spojrzenie spoczywało na plecach niczego nieświadomych przechodniów. Poszukiwał konkretnej osoby, nieco błądząc, licząc na łut szczęścia. A nuż ją wyczuje?
    Minęła godzina, dwie, aż znalazł. Wbrew pozorom była całkiem niedaleko.
    Złożył skrzydła i z gracją wylądował na gałęzi drzewa rozpiętej szeroko tuż nad ławką, na której siedziała. Przez chwilę milczał, obserwując, a potem zakrakał tak, że Edgar Allan Poe byłby z niego dumny. A być może nawet dostałby przedwczesnego zawału po zapisaniu pierwszej strofy swojego wiersza.
    I całkiem nieprzypadkowo to krakanie zabrzmiało ni to jak zaproszenie, ni to jak rozkaz - "Chodź", zdało się że powiedział. A potem pewien, że dziewczyna zrozumiała, zsunął się z gałęzi i zaczął lecieć nisko nad ziemią, w drogę powrotną, niezauważalny przez większośc śmiertelnych. Mniejszości prawie współczuł.

    [Buduję klimat :D No, a wybór podejrzanej dzielnicy zostawiam tobie.]

    OdpowiedzUsuń
  11. [W końcu się ogarnęłam :D]

    Pierwszy raz zdarzyło się to po dwudniowej imprezie w jednym z nowojorskich klubów.
    Z tego też powodu sądziła, iż był to jedynie efekt uboczny litrów alkoholu, jakie płynęła wówczas w jej krwioobiegu. Kolejny sen pojawił się kilka nocy temu, tym razem na trzeźwo. Mimo to, Tabitha zignorowała go jak za pierwszym razem. Machnęła ręką także na kolejny o tej samej treści. Dopiero za piątym i szóstym razem, gdy zerwała się w środku nocy zlana potem, zaczęła zastanawiać się, co właściwie się z nią dzieje.
    Nigdy nie wierzyła w wizje, proroctwa i inne mistyczne sztuczki, mimo że właściwie widziała w swoim dotychczasowym życiu naprawdę wiele. Poznała kilka osób, które co nieco wywołać w jej głowie potrafiły, o choćby jak Doktor Strange, czy Emma Frost. Mimo to, nie przyjmowała do siebie widomości, by tym razem owy dziwny, nieco zbyt realny sen mógł być czymś więcej.
    Kolejna noc i znów to samo. Serce biło jej jak oszalałe, gdy wyskoczyła z łóżka i zatrzymała się dopiero na przeciwległej ścianie, rozbijając przy tym nocną lampkę i szklaną popielniczkę. Przestało jej się to podobać. Sięgnęła po pierwszą butelkę, jaka po ciemnu wpadła jej w rękę i otworzyła na oścież okno. Usiadła na parapecie pochłaniając kilka łyków ciepłego wina i utkwiła oszołomiony wzrok w ostatnich światłach budzącego się powoli Nowego Jorku. Pomyślała, że jest chora i bynajmniej nie miała na myśli aspektów fizycznych. Co mogła zrobić? Wpadł jej do głowy jeden sensowny pomysł, więc szybko wróciła do środka. Spod materaca wydłubała ostatnie dolary – na taksówkę do dawnej szkoły.
    Droga do Instytutu ciągnęła się niemiłosiernie. Tracąc powoli cierpliwość, zaczęła poganiać kierowcę delikatnie sugerując, by złamał kilka przepisów, zwłaszcza dotyczących prędkości.
    Próbowała przypomnieć sobie imię. Danielle? Tak! Indianka, którą niegdyś poznała. Nie wiedzieć czemu, to właśnie z nią chciała porozmawiać.


    Tabitha

    OdpowiedzUsuń
  12. [Właśnie odpisałam Suzanne na Hogwarcie i ... odkryłam, że Cię nie ma :< ]

    OdpowiedzUsuń
  13. Wyskoczyła z taksówki jak oparzona. W jej przypadku nie było to niczym szczególnym, bo z natury była „w gorącej wodzie kąpana”, a dzisiejszego poranka było to nad wyraz widoczne. Zatrzymała się dopiero kilka metrów dalej, przed okazałą bramą Instytutu. Wkroczenie na teren nie było problemem – jako członkini X-men, chwilowo nie będąc na etacie, wciąż posiadała wszelkie wejściówki. Choć i za samą twarz zostałaby wpuszczona bez problemu. W kilkunastu susach pokonała drogę prowadzącą od wejścia do budynku. Niewiele się tu zmieniło. Przednia część ogrodu i cały wejściowy dziedziniec wyglądały niemal tak samo jak za czasów, gdy mieszkała w Szkole. Mile wspominała owe czasy, choć dyscyplina i wszelkie wprowadzane zasady spędzały jej sen z powiek. A ona była bez wątpienia amatorką wolności, pod każdym względem.
    Wkroczyła do budynku. Zaśmiała się na widok schodów, z poręczy których kilka razy dziennie zjeżdżała. Szybko jednak wyprostowała się i momentalnie spoważniała. Dotarła do niej myśl o celu, w jakim tu przybyła i pośpiesznie rozejrzała się wokół. Spytawszy się kilka spotkanych mutantów, gdzie może znaleźć Danielle. Puściła się niemal biegiem na pierwsze piętro i mijając kolejny korytarz niemal się z kimś zderzyła.
    - TY! – wrzasnęła dokładnie to samo i w tym samym czasie, co Indianka. Obie patrzymy na siebie przez krótki moment, po czym odetchnęły.
    - Właśnie ciebie szukałam! – oznajmiła nagle Tabitha, już nieco spokojniej – Śniłaś mi się. To znaczy, śnił mi się jakiś Indianim i uznałam, że musisz o tym wiedzieć!
    Niecałą minutę później, siedziały w jednym z niedużych saloników na pierwszym piętrze.

    [Ja zaglądam z nadzieję, że jednak blog się utrzyma ;) To chyba jedyny w mojej historii blogowania, który tak długo daje radę i udaje mu się wrócić po krótszej czy dłuższej przerwie. Racja, sentyment odgrywa tu dużą rolę :D]

    Tabitha

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Szablon sponsoruje OSCORP. Przy jego tworzeniu nie ucierpial zaden pajeczak.