NATASHA ROMANOFF
jako
CZARNA
WDOWA
black widow, baby
black widow, baby
Obracasz się i widzisz
przepaść. Dzieli cię od niej zaledwie kilka kroków. Przepaść jest wąska, ale na
tyle głęboka, że próżno szukać jej dna. Dalej rozciąga się krwistoczerwony
pejzaż. Budzisz się nagle, z zaciśniętą na kołdrze pięścią, wyostrzonym
słuchem, gotowa do biegu. Nie jesteś obolała ani zlana potem, bo wycieńczenie
nie przychodzi tak łatwo. Nie ma prawa.
Czasami chciałabyś nie widzieć za sobą nic. Ale to właśni ta zabryzgana czerwienią przestrzeń, ta przepaść
– to one ukształtowały ciebie.
Zaczęłaś
młodo, w wieku, kiedy wiele rzeczy przyjmuje się za świętą prawdę, jeśli
odpowiednio zaserwują to kłamstwo. Nie wiesz, czym jest prawdziwa rodzina, jak
działa twoje serce i co tak naprawdę ci odebrano. Znasz za to kilka języków,
granica twojego bólu jest praktycznie niemożliwa do przekroczenia, a rutyna i
trening nie męczą, po prostu są. Prawdę,
która cię wyzwala, odkrywasz powoli, z przerażeniem, zwątpieniem i wreszcie
potwornym wstydem, zamaskowanym tymi fałszywymi emocjami, którymi cię karmiono.
Cały świat stoi przed tobą otworem, jest właściwie na skinienie palca, ale ty
nie umiesz zawalczyć o siebie, umiesz walczyć tylko przeciwko fałszywym wrogom. I dla - manipulatorów, przegranych, zdrajców, martwych.
Żyjesz już
trochę na tym świecie, chociaż papierek może kłamać, więc czegoś już się nauczyłaś. Wrogowie nie zależą od narodowości ani rządu, ale od intencji. Zimna
krew, fałszywy płacz, kuszący uśmiech. Nikt nie urodził się zły, a każdy
zasługuje na drugą szansę. Jeśli tego szczerze pragnie. Szczerze, to znaczy
tak, jak ty.
Błogosław
dług, który spłacasz, bo nigdy nie
wolno ci stwierdzić, że masz go już za sobą. Za zło odpowiedz dwukrotnie dobrem. Samotność,
wściekłość, klatka trzymająca na uwięzi muszą odejść w zapomnienie. Teraz masz
ludzi, na których możesz polegać, dla których czasem warto poświęcić trochę więcej
niż czas i siły. Błogosław dystans, jakiego nabrałaś po tym wszystkim. Kłamstwo
nadal jest złe, ale to dobry sposób, by przeżyć. Nagnij zasady, skręć komuś
kark, uratuj setki istnień – nikt inny, tylko ty. Nikt inny nie zrozumie, jak bardzo
stracony jest ten świat. Koniec końców, kiedy nadchodzi odpowiedni moment,
stajesz wspólnie z nielicznymi w tej pierwszej linii frontu. Tam zaprowadziła
cię zawiła droga, którą podążałaś, Czarna Wdowo. Wreszcie zasługujesz na
spokojny sen.
__________________________________________
Natkę znamy, Natka bywała tutaj od początku, ale jeszcze mi się nie znudziła.
Powiązania, o tak! - Wdówka przeszłość ma bogatą, po obu stronach coś się znajdzie
Mordka wiadoma, karta zdecydowanie lepsza niż z ostatniej odsłony.
[Natasha! <3 Czekałam aż skończę kartę żeby się pozachwycać twoją ^^ Raczej nie przepadam za damsko-damskimi wątkami, ale dla Czarnej Wdowy zrobię wyjątek. W końcu jest jedna z moich dwóch ulubionych kobiet z tego Universum (jak łatwo się domyślić drugą jest Sigyn).]
OdpowiedzUsuńSigyn
[Bardzo dziękuję za miłe powitanie! :D Magii, smoków i demonów u mnie pod dostatkiem, więc i wątki spoza rzeczywistości będą jak najbardziej na miejscu ;D
OdpowiedzUsuńMam kilka pomysłów, które wymagają jedynie rozwinięcia (co też chętnie zrobię, bo dziś mam wyjątkową wenę xD).
Po pierwsze, obie panie mogą dostać wspólną misję cofnięcia się w czasie dzięki mocy Magik. Może chodzić o powstrzymanie kogoś, kto wiele lat temu nieźle nabroił. Teleportacja mogłaby się udać lub wręcz przeciwnie: Magik przeniesie je do zupełnie innych czasów, z których przez jakiś czas nie będą mogły powrócić.
Pomyślałam też o bandzie potworów, która zjawiła się na Ziemi i której spodobał się akurat Nowy Jork ;) Obie ruszą na pomoc mieszkańcom z misją wysłania przybyszów do odpowiedniego wymiaru.
Albo wspólna misja w innym wymiarze! I tu możemy całkowicie puścić wodze fantazji, każda kraina wchodziłaby w grę :D
Jeśli któraś fabuła spodobała ci się lub jeśli masz jeszcze jakieś pomysły, to daj znać ;)]
Magik
[Czy ja wiem, czy taka potężna. c: Zmiana wyglądu u niej właściwie ogranicza się na razie tylko do oczu i włosów, czasem nieznacznie twarzy, teleportować się jak dotąd umie najdalej to kilkadziesiąt metrów... a czy jakiś pstryczek jej się przestawi i w przyszłości zechce przejąć kontrolę nad światem, to nigdy nic nie wiadomo, prawda? :D]
OdpowiedzUsuńPolly
[Powiedziałam: raz kozie śmierć, i zaszalałam. W tej edycji bawię się śmiercią na marvelu.
OdpowiedzUsuńCzy kiedyś uda nam się poprowadzić wątek? :>]
Zarina Maschadowa
[Pewnie odbiorę Ci sporo zabawy, jak powiem, że "Rhys" czyta się mniej więcej tak, jak "rice".
OdpowiedzUsuńMhrok niezamierzony, cała reszta jak najbardziej tak.
Mam nawet chyba niezły pomysł na wątek!
Założenie: Wdowa dawno, dawno temu zadbała, by system informował ją, ilekroć ktoś w SHIELD będzie przeglądał tę część jej akt, która jest szczególnie... niewygodna.
Akcja właściwa: Nat wyświetla się komunikat, że ktoś jest bardzo blisko otworzenia tamtych akt. Bez problemu namierza delikwenta i wybiera się do niego z wizytą. Znajduje Joan Fraise (patrz powiązania), która jest chyba jeszcze bardziej zdziwiona, ale na tyle przytomna, by wezwać kawalerię w osobie Rhysa zanim Wdowa zdąży ją powstrzymać.
Co Ty na to?]
Rhys
[Starkowie z Winterfell to ta część rodziny, o której nie wspomina się na zjazdach. Daj mi wątek.]
OdpowiedzUsuńTony
[Haha, teraz tu muszę sobie wszystko w głowie poukładać ;D Ok, pomysł bardzo mi się podoba! Sprecyzujmy fabułę:
OdpowiedzUsuńMagik zjawiła się w przeszłości robiąc coś, co pokrzyżowało plany Natashy. W obecnych czasach, poskutkowało to śmiercią pewnej osoby. Wdowa szybko doszła do wniosku, że winę za to ponosi owe wtargnięcie Illyany w przeszłości (daj znać, czy sie nie pogubiłam). A więc udaje się do niej, do Instytutu Xaviera i mówi o wszystkim. Jednocześnie wychodzi na jaw, że na tym dawnym zajściu ucierpiała też Magik (powiedzmy, że podczas tamtej teleportacji, do Limbo wlazł ktoś nieproszony i narozrabiał). Illyana zgadza się na to, by obie ponownie przeniosły się do tamtych wydarzeń, dzięki czemu obie na tym zyskają.
Czy mniej więcej tak mogłoby to wyglądać? ;)]
Magik
[Ok, chętnie zacznę, ale jutro jeśli pozwolisz ;D Tylko od czego zaczynamy? Od spotkania już w teraźniejszości? Wdowa przychodzi do Magik i mówi jej o wszystkim?]
OdpowiedzUsuń[Dziękuję za miłe powitanie i ależ się nie gniewam – Xander miał być popaprany i cieszę się, że nie tylko ja to widzę. : D Totalnie, też myślę, że z Natashą byłby genialny wątek. Myślę tylko, jak ich połączyć – czy to możliwe aby Czarna Wdowa maczała palce przy Czarnobylu (nie przy samym wybuchu, ale w jego okolicach)? I jeśli można, to prosiłabym o zapis Xander Zubariew, a w nawiasie Ghost (albo Kacperek, jak tam wolisz ;d).]
OdpowiedzUsuńX.Z.
[ Długo wyczekiwana, czuję presję przez to, ale mam nadzieję, że będzie dobrze. Carol to alkoholiczka, trzeba wspomnieć o tym, ale faktycznie trochę wyidealizowana. Dobrze, że nie ma jeszcze filmu o niej (cieszę się z tego jak głupi i już nie mogę się doczekać aż dowiem się kto ją zagra), bo mogę ją prowadzić po swojemu, więc nie będzie taką marysujką.
OdpowiedzUsuńWizerunek z innego uniwersum, bo Robbie to w końcu Harley Quinn (moja kolejna ulubiona postać), no ale dobrze wygląda w lateksie, więc czemu jej nie dać tutaj.
Szkoda, że ta moc działa tylko na uniform, czy jak to tam nazwać.
Kombinujemy z wątkiem? Melka też dostanie, bo właśnie tworzę c: ]
Carol
[Mnie taki pomysł pasuje, wręcz bardzo. To w ogóle nie świat Zariny, więc pewnie nie będzie się swobodnie w tym czuła, zwłaszcza jeżeli dojdzie do jakiś komplikacji w trakcie misji. Jak coś zacznie strzelać to dziewczyna chyba zawału tam dostanie. To nie jest typ superbohaterki :D]
OdpowiedzUsuńZarina Maschadowa
[Postaram się zacząć :D]
OdpowiedzUsuńZarina Maschadowa
[Właśnie przypomniałam sobie coś istotnego, co na pewno wie Nat. Rhys Husher to tożsamość stworzona przez SHIELD. Coś jak James Bond w MI6, który nigdy się nie urodził. I tak, jak James Bond, Husher ma swoje specjalizacje. Wieść gminna niesie, że on porywa helikoptery w locie. Ma też to do siebie, że krótko żyje. Jest kimś, kogo SHIELD nie powoływałoby w takim momencie...]
OdpowiedzUsuńEx-agentka Joan Fraise nudziła się jako sekretarka. Jej dzień pracy liczył sześć godzin, ale przydzielone zadania wykonywała w półtorej, licząc przerwę na ciastko. Już pierwszego dnia napisała na ślimaczącym, służbowym komputerze program (właściwie wprowadziła poprawki do istniejącego już), który sam sprawdzał harmonogram i natychmiast wyrzucał informacje o zajętych terminach. W ten sposób kolejki do biur zniknęły w ciągu tygodnia. Zniknęli też zirytowani petenci, a Joan miała jeszcze więcej wolnego czasu w pracy.
Biurko naprzeciwko zajmowała inna dziewczyna, młodsza od niej. Zajmowała się głównie social mediami i pisaniem smsów do chłopaka. Joan w jednej pracy zajmowała się drugą: tłumaczyła te tanie romanse. Przez to nie miała co robić w domu i zawsze pod wieczór napadała ją dziwna tęsknota za czasami pracy dla SHIELD.
Wtedy czuła się jak dziecko w fabryce zabawek. Zajmowała się tym, w czym była najlepsza, choć zostawał jej pewien niedosyt. Agencja miała ludzi, którzy znali się na komputerach lepiej od niej, potrzebowali jej do łamania szyfrów. A ją fascynowały wszystkie tajemnice. Wiedziała jednak, czym tam groziła zbytnia ciekawość, dlatego trzymała się na wodzy. Zresztą i tak na co dzień miała mnóstwo tajemnic do rozwiązania. Teraz zagrożenie zniknęło. Za to zostały bazy danych.
Komputery opierają się na algorytmach. Kody opierają się na algorytmach. Wierzyła, że złamie każdy. Cóż, przynajmniej większość.
Kiedy ktoś wyłamał zamek w jej drzwiach, siedziała akurat na kanapie, z laptopem na kolanach. Ubrana jedynie w koszulę nocną i szlafrok zarzucony na ramiona po to, by woda z włosów nie zamoczyła piżamy.
Zajmowała się szyframi, nie pracą w terenie. Dlatego zanim pomyślała, że mogła jeszcze udawać przerażoną obywatelkę, twarzą zdradziła, że poznaje intruza.
Czarna Wdowa. Ta sama, wokół której akt harcowała godzinę wcześniej za pośrednictwem swojego komputera.
Joan dostrzegła pistolet. Miała własny, ale w innym pokoju, schowany za książkami. W tej sytuacji zostawało tylko jedno. Wsunęła rękę do kieszeni szlafroka i po omacku wystukała smsa, mając nadzieję, że pamięta klawiaturę. Oby Rhys szybko to zauważył...
- Ja... nie wiem, o czym mówisz - powiedziała bardzo wysokim tonem. Kłamstwo było równie niezgrabne, co przerażenie prawdziwe. - Nic nie widziałam, o niczym nie wiem... Proszę.
Sama nie wiedziała, skąd to błagalne "proszę". Czy spodziewała się, że Wdowa ją zabije? Nie miała podstaw, ale może komuś takiemu nie potrzeba powodów. Albo to była prośba do kogoś innego, kto, gdyby się pośpieszył, mógłby być tu za kwadrans.
***
Rhys mokrą dłonią odblokował telefon. Urządzenie miało tendencję do zawieszania się, gdy wokół było wilgotno. Szczególnie wtedy, gdy było wilgotno i parno. Na przykład w łazience, gdzie przed chwilą brał gorący prysznic.
Tak, jak spodziewała się Joan, natychmiast rzucił wszystko w diabły.
Rhys
[Jejku, przepraszam! Z tą czcionką... wkleiłam z Worda po prostu standardową i tak mi się opublikowało. W dodatku nie za bardzo wiem, jak zrobić, by była ta blogowa. Możecie mi zmienić, by pasowała do reszty :) Rzuciłam w administracji komentarz odnośnie czcionki w komentarzach, a nawet nie zauważyłam, że ona jest też w notkach taka mała. Ajcia, cała ja. Moje oczy będą się chyba musiały przyzwyczaić.
OdpowiedzUsuńCo do Kitty, to strasznie chciałam, by wyszła taka ciepła i pozytywna. Zawsze taką ją sobie wyobrażałam i coś czuję, że będzie mi się ją przyjemnie prowadzić.
Witam i dziękuję! ]
Nieogarnięta Kitty
[Chyba potrzebuję snu.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba przedstawienie Natashy. Śliczna, ruda i lubi czasem komuś dokopać. Swoją drogą, podobnie do Kitty.
Mnie też ciężko je powiązać jakoś niebanalnie, choć wydaje mi się, że coś je nawet łączy. Ale do głowy przychodzą mi same banalne spotkania... :( ]
Kitty
Rzadko kiedy zrywał się z łóżka o tak wczesnej porze, ale wiedział, że ponowne przestawienie się na ziemską porę dnia i nocy będzie procesem zdecydowanie męczącym oraz raczej długotrwałym. Tony szybko odkrył, że codzienne wstawanie o szóstej czyni go bardziej produktywnym i zapewnia znacznie więcej czasu na wykonanie poszczególnych czynności, ale była to świadomość raczej niepokojąca, bo nie miał w planach do końca życia budzić się przed wschodem słońca tylko dlatego, że może złożyć jeden układ scalony więcej. Niejednokrotnie bił się z myślami czy nie jest to jakiś podświadomy znak, że powinien wrócić do Strażników, wśród których czuł się tak cholernie dobrze, jak nie miał okazji czuć się od bardzo długiego czasu, ale szybko odrzucał równie niedorzeczną myśl. To nie była idealna drużyna, ale stanowili bardziej zgrany i dbający o siebie nawzajem zespół niż... cóż, mógłby ogólnikowo przyznać, że jakikolwiek inny, ale po co oszukiwać samego siebie? I właściwie, dlaczego miałoby mu zależeć na tym, by Avengers dorównali Strażnikom w tej kwestii? Przecież zawsze utrzymywał, że najlepiej pracuje mu się w samotności.
OdpowiedzUsuńKolejny raz skutecznie zaprzeczył tej tezie, gdy z samego rana postanowił przejechać się do Avengers Mansion z nadzieją, że spotka Carol bądź Jessicę, z którymi będzie mógł porozmawiać o wszystkim i o niczym. Pora była jednak na tyle wczesna i nieprzyzwoita, że po wejściu odpowiedziała mu jedynie cisza. Nienawidził tego domu gdy przebywał w nim zupełnie sam, bo wówczas rozglądał się dookoła mając czas i możliwości przypomnienia sobie każdej chwili, która działa się w danym miejscu. Na przykład, że tam, przy fortepianie, lubiła siedzieć jego matka, przynajmniej zanim nie popadła w depresję przez zdradzającego i wiecznie nieobecnego męża. Howard z kolei upodobał sobie kanapę, dokładnie tą samą, która stała przed kominkiem do dnia dzisiejszego, gdzie popalał jedno cygaro za drugim i wrzeszczał na wszystkich dookoła, że popiół spadając niszczy jego szkice. Nie żeby Starkowie zawsze byli dla siebie oraz otoczenia wredni, po prostu z jakiegoś powodu Tony'emu zawsze łatwiej było przywoływać te mniej radosne wspomnienia.
Kuchnia była neutralnym, dobrym pomieszczeniem. Tutaj właściwie nigdy nic się nie działo, żaden z jego rodziców raczej się w te rejony nie zapuszczał, był tylko on i atrakcyjna gosposia, którą zaczął postrzegać w ten sposób gdzieś pomiędzy jedną, a drugą szkołą w Szwajcarii. Pochodziła z Krasnojarska, dzięki czemu Tony wiedział o istnieniu innego miasta w Rosji poza Moskwą, Smoleńskiem i Petersburgiem. No, a później doszedł Wołgograd.
– Um, cześć – odpowiedział na przywitanie Natashy, z nieco mniejszą lekkością niż ta, która brzmiała w jej głosie. – Nie wiedziałem, że ktoś tu jest...
Jeszcze pół godziny temu Joan wierzyła, że przeglądanie dysków SHIELD jest jak wchodzenie do opuszczonej piwnicy. W końcu i tak zrobią to wszystkie dzieciaki z osiedla.Pewnie i tak starsi byli na miejscu wcześniej i zabrali co ciekawsze łupy. Joan nie chciała wiele. A już z całą pewnością nie chciała wizyty Czarnej Wdowy.
OdpowiedzUsuńOtworzyła usta, żeby zawołać pomocy, ale zanim z krtani wydobył się dźwięk, straciła przytomność. Było to, pomyślała zanim zapadła ciemność, przyjemniejsze niż się spodziewała.
***
Widok wyłamanego zamka przeraził Rhysa na krótką chwilę. Dotychczas sądził, że Joan jest agentką jedynie na papierze i najgroźniejsze, co jej się może przydarzyć, to złamany paznokieć. Nie, żeby jej nie szanował. Po prostu... nie zachowywała się jak ktoś, kto nawykł do działania pod presją. Miał wręcz wrażenie, że dla niej zabawa zaczęła się dopiero w grudniu.
Gdy przekraczał próg, przyszło mu na myśl, że należały odciągnąć napastnika od Joan. Łokciem strzaskał lustrzane drzwi szafy w korytarzu.
Dostrzegł ruch za wpółprzymkniętymi drzwiami kuchni, które zaraz otworzyły się od środka.
Piękna kobieta mierzyła do niego z broni noszonej na nadgarstku jak biżuterię. Nie tak wyobrażał sobie niedzielne wieczory, ale był przygotowany, zabrał broń. Sąsiedzi usłyszą hałas, nie mógł jej użyć. Miał jednak nadzieję, że tamta kobieta też o tym wie.
- Jestem przekonany, że zaszło jakieś nieporozumienie - powiedział. Wbrew swoim słowom uniósł glocka, na razie lufa była wycelowana trochę na prawo od kobiety, w futrynę drzwi.
Mógłby powiedzieć jeszcze, że za kilka godzin wszyscy będą się z tego śmiać, ale mimo zaskakujących podobieństw, nie był bohaterem filmu akcji. Do tego to, co opowiadała mu Joan o SHIELD i HYDRZE brzmiało groźnie. Wizja najlepszych na świecie szpiegów polujących na siebie nawzajem, wielka nagonka z użyciem technologii, do których tylko oni maja dostęp... Na coś takiego się nie pisał.
Hej, dostajesz lepszy mózg, ale jest w pakiecie tylko z wywiadowczo-przestępczym syfem. Reklamacji nie przyjmujemy.
- Jesteśmy zwolennikami życia, jakby nas nie było - podjął, ale przerwał mu głos Joan.
- Rhys, to Czarna Wdowa.
Wiedział, że to jedna z tych chwili, kiedy powinien jakoś zareagować. Przerazić się, ucieszyć, coś w ten deseń. Tymczasem ten pseudonim zupełnie nic mu nie mówił. Chociaż rzeczywiście pasował do kobiety.
Rhys
[Hah, fakt – wiek Natashy to problem. Bo jeśli założyć, że ma tyle lat, ile powiedziano w Zimowym żołnierzu, czyli 30 (albo 31?) to miałaby w zasadzie coś koło roku, kiedy to Czarnobyl wybuchł. : D I jestem bardzo za historią inspirowanym Bucky'm i za romansikiem również, ale Xander to straszna szuja jest, więc może być ciężko (ja wiem, że Czarna sobie poradzi, no ale jednak...). Chyba że założymy, że zawsze jakoś się dogadywali i nawet Natasha w przypływie dziwnego altruizmu pomogła mu uciec z siedziby Weapon X, a Hydrę tymczasowo rozpierdzielili wspólnie. Także dużo estymy, szacunku, ale nieokazywanie tego, czyli typowa przyjaźń pełna rzygów, ruskiej wódki, wjazdów na Amerykę i przelotnego seksu. Xanderowi jednak totalnie odwaliło (lata samotności i bólu, więc stracił piątą klepkę), no i S.H.I.E.L.D. mówi na jakimś zebraniu „dziwnych, niewyjaśnionych przypadkach paranormalnych i wzroście energii jakiejś-tam w okolicach największych nowojorskich spelun”. Rzucają, jakimś szczegółem, a że Romanoff to mądra babeczka, do razu łączy dziwne śmierci ze starym Zubariewem. I go odnajduje – no bo kto superbohaterowi zabroni? : D Nie jestem pewna, czy to ma sens... :<]
OdpowiedzUsuńX.Z.
[Och, dzięki za ofiarowanie się! Czekam cierpliwie. :3]
OdpowiedzUsuńKacperek
Wiosenny wieczór zbliżał się wielkimi krokami, a szybko zapadający zmrok wywoływał u Illyany nagminne napady ziewania. Jej stan zmęczenia pogłębiły częste w ostatnich tygodniach podróże. Teleportacja niezmiernie ją wyczerpała, jednak postanowiła zakończyć to, co zaczęła. Była winna kilka przysług władcom różnych wymiarów, co skończył się chaotycznym lotem z miejsca na miejsca. Potem nagłe wezwanie przez Profesora w sprawie jej brata, który nie dawał znaków życia przez dłuższy czas, a jego metalowa zbroja skutecznie utrudniała kontakt telepatyczny. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, a Magik w spokoju mogła ułożyć się na wygodnym łóżku przysługującym jej w Avengers Mansion.
OdpowiedzUsuńW głębi duszy czuła się X-menem. To w Instytucie stawiała swoje pierwsze kroki i to właśnie członkowie tej grupy opiekowali się nią w potrzebie. Jednak współpraca z Avengers pozwoliła jej się rozwinąć. Poznała Stephena Stange’a, który nieco podszlifował i ukierunkował jej magiczne zdolności, a poza tym, mogła trochę odpocząć od czasem nadopiekuńczego Colossusa.
Przymknąwszy oczy, zaczęła w myślach analizować ostatnie wydarzenia z nadzieją, że zrobiła to, co miała zrobić, o niczym nie zapominając. Swoje życie dzieliła pomiędzy dwa wymiary: Ziemię i Limbo. W pierwszym była po prostu sobą, mutantką ratującą świat, mającą przyjaciół i kilku wrogów, żartującą i okazjonalnie imprezującą. W Limbo była królową, która musiała utrzymać władzę każdym sposobem, na jaki tylko wpadła, nie cofając się przed niczym. Czasem wydawało się, że egzystencja w obu światach na raz jest niemal niemożliwa.
Sen zmorzył zmęczoną Illyanę, jednak szybko ocknęła się czując, że nie jest sama. Od niechcenia omiotła wzrokiem pokój, jednak nie dostrzegła żadnej sylwetki. Mimo to czuła, że tej nocy sen nie jest jej przeznaczony.
Magik
[A Wdowa ją tak ładnie nakryje na gorącym uczynku. Jest bardziej doświadczona, sprytniejsza, więc pewnie szybko zauważy.. a Kitty może umie przechodzić przez wszystko i wszystkich, ale na pewno popełni jakiś błąd przy tym całym szpiegowaniu... w końcu wciąż się uczy. Ok, postaram się zacząć, ale kolejka się robi, więc może to troszkę potrwać...]
OdpowiedzUsuńKicia
Prawdę mówiąc Tony nie miał pojęcia, że Natasha też gdzieś wyjechała. Znaczy, przynajmniej do wczoraj, gdy zaczął odsłuchiwać wszystkie pięćset wiadomości pozostawionych na sekretarce, wśród których najwięcej znalazło się kolejno od: Drew, Parkera, Rhodesa i Hummera. Ta pierwsza zrobiła z poczty głosowej swoisty „dzisiaj ominęło cię...”, za co był jej właściwie naprawdę wdzięczny, bo chociaż połowicznie rozjaśniło mu się w głowie. Zabawne ile się wydarzyło, S.H.I.E.L.D. teoretycznie przestało istnieć, Natasha na jakiś czas zaszyła się nie wiadomo gdzie, Thor postanowił rozwalić pół Londynu, a Pepper Potts się zaręczyła. Nie żeby to wszystko miało ze sobą jakiś związek.
OdpowiedzUsuń– Wpadłem po kilka rzeczy – odparł wymijająco, wpadając na pierwsze lepsze wyjaśnienie – Piwnica tego domu to nadal skarbnica pełna notatek mojego ojca, chociaż lepiej nie dzielić się z nikim tą wiedzą.
Nie był pewien dlaczego ją okłamał, dlaczego wprost nie powiedział, że potrzebował towarzystwa. Może nie chciał żeby było między nimi niezręcznie... Ale właściwie dlaczego miałoby? Już raz to przerabiali i zdecydowanie nie miał zamiaru wracać do tamtego etapu ich znajomości, bo żadne z nich by na tym nie zyskało. Stopa przyjacielska, neutralnie uprzejma, zupełnie platoniczna była tym, czego oboje w tym momencie potrzebowali i miał nadzieję, że Natasha podziela jego myśli. Nie był tylko pewien dlaczego mimo swojej pewności, że będzie dobrze, jakoś nie miał odwagi zapytać, czy wszystko jest między nimi w porządku. Może za bardzo bał się, że nie spodoba mu się udzielona odpowiedź.
– Co robiłaś? – zignorował jej pytanie i uśmiechnął się – Znaczy, o ile nie jest to ściśle tajna informacja.
Sytuacja prezentowała się odrobinę dziwacznie. Rzeczywiście i jemu wydawało się, jakby ich ostatnie spotkanie miało miejsce wczoraj, a nie kilka miesięcy temu, być może dlatego, że krótki urlop pozwolił mu na przemyślenie tego i owego. Prawdopodobnie ciężko byłoby komuś uwierzyć w podobne rewelacje, ale Tony Stark zmieniał się na lepsze: przestał pić, przestał sypiać z kim popadnie, zaczął lepiej dbać o swoją firmę oraz samego siebie i zrozumiał, że nie może wykorzystywać i denerwować jedynych osób, które były mu bliskie. To wszystko brzmiało raczej nierealnie, ale uświadomienie sobie popełnionych błędów jest pierwszym krokiem do sukcesu, przynajmniej tak twierdził Jarvis, któremu jakiś czas temu wgrał update zawierający psychologiczne wstawki.
[Ryzykowałabym nawet użyciem określenia ukochany, w końcu czarne charaktery są najfajniejsze! :D Ale myślę, że mój Loki wolałby nie zostać tak potraktowany, jak to pokazujesz na gifie w bonusie w umiejętnościach... możemy prosić o litość? ;D Właśnie, jeśli o te dodatki chodzi: są świetne w każdej podstronie Twojej karty!]
OdpowiedzUsuńLoki
[Lubię, lubię, lubię. Choć nie przekonuje mnie wizerunek Scarlett. Znajdziesz dla mnie czas i chęci na wątek? Kiedyś chyba coś zaczęłyśmy.]
OdpowiedzUsuńedinburgh
Pamiętała wszystko, a jednak codziennie robiła służbowe notatki i chowała je do specjalnie przygotowanej do tego szuflady. Jeszcze niedawno była ona całkowicie opróżniona, teraz z trudem Zarinie udawało się wsunąć na stos papierów kolejną teczkę.
OdpowiedzUsuńKiedy usłyszała pukanie do drzwi, szaleńczo bazgrała wszystkie szczegóły, jakby w obawie, że mogłaby coś pominąć lub zapomnieć; całkowicie ludzkie obawy, które jednak nijak miały się do jej życia. Była dwudziesta trzecia, nie spodziewała się żadnych gości, należała bowiem do samotników, którzy jeżeli po dwudziestej pierwszej są już w domu, to szykują się raczej do snu, niż oczekują niespodziewanych, dlatego wtedy. Dźwięk pukania tak ją zdziwił, że zboczyła z zapisywanej linijki i przekreśliła kilka słów, tworząc tym samym notatkę mało przejrzystą. Westchnęła ze zrezygnowaniem, spoglądając sceptycznie na to, jak wyglądały jej zapiski, po czym z głośnym „Już idę!” powlekła się w stronę drzwi.
Nie przesadziłaby, gdyby powiedziała, że na widok Natashy stanęła jak wryta, nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Przyjmowanie takiej osoby w swoich skromnych progach nie należało do jej codzienności, a co za tym idzie Zarina nie bardzo wiedziała jak ma zareagować. Aż dotarło do niej, że taka wizyta nie zwiastuje spokojnej rozmowy przy kawie i ciasteczkach, obfitującej w ploteczki i wspaniałe plany na przyszłość, a raczej jest początkiem większych kłopotów.
Zarina jak na dość przeciętnego człowieka (pomijając gen x), posiadała naprawdę dużo kłopotów.
— Czy to oznacza, że moje życie będzie wisiało na włosku? — spytała powątpiewająco, cofając się i przepuszczając kobietę w drzwiach. Nie dochodziła już nawet tego, jakim cudem Natasha zdobyła jej adres zamieszkania, domyślała się, że dla osób jej pokroju nie jest to zbyt wymagającym zadaniem.
Zarina Maschadowa
[Co do tragicznych kart, to uwierz mi, widziałam takie. Ale w każdym razie dziękuję za powitanie! Mam nadzieję, że jakoś ta moja Fox się przyjmie. Swoją drogą, tak wracając znów do kart postaci, to z przyjemnością czytało mi się kartę Wdowy. :)]
OdpowiedzUsuń[Nie pamiętam o co dokładnie chodziło w naszym ostatnim wątku poza tym, że zwiedzały jakiś pokój. :)
OdpowiedzUsuńNiemniej liczę na to, że dzięki Wdowie w życiu Edinburgh pojawi się trochę adrenaliny i zwrotów akcji. Mam ochotę na coś z rozmachem, ale jeszcze nie mam pomysłu na początek, a widzę środek walki, tajemnice i kradzież fajnych zabawek.]
edinburgh
Nieznacznie przytaknął Natashy, słuchając jej rzeczowej odpowiedzi, i usiadł na znajdującym się przy blacie stołku barowym. Nie zagłębiał się szczególnie w problemy agencji, ale możliwy wyciek danych rzeczywiście nie brzmiał najlepiej, gdy Drew z przejęciem opowiadała jego automatycznej sekretarce o aktualnych wydarzeniach. Nigdy nikomu by tego nie powiedział, przez wzgląd na i tak kiepską opinię ogółu na swój temat, ale był nieco zawiedziony, że groźby i wynikająca z ich powodu afera w rzeczywistości nie zmieniła porządku świata i nie wniosła niczego nowego. Tony'emu można było zarzucić naprawdę wiele, ale nie pewno nie to, że nie brał odpowiedzialności za swoje czyny. Był pewien, że nie każdy niezgodny z prawem czym popełniony przez agentów dało się usprawiedliwić, ale istniała niewielka szansa na to, by ktoś niezwiązany z organizacją kiedykolwiek się o tym dowiedział bądź podjął jakieś kroki w celu wyegzekwowania konsekwencji. Powszechnie znaną prawdą było, że życie nigdy nie było i nie będzie sprawiedliwe, więc dlaczego właściwie Stark się temu dziwił?
OdpowiedzUsuń– W takim razie dobrze, że wszystko poszło po twojej myśli – odparł, odwzajemniając jej uśmiech. Nie wchodziła w szczegóły, a on nie naciskał wiedząc, że szpiedzy tacy jak Tasha nie lubią się zwierzać. Poza tym sprawy związane z działalnością Tarczy nie interesowały go aż tak bardzo. – Zostajesz w Nowym Jorku, czy to tylko przystanek?
Zadając pytanie jednocześnie sięgnął po leżącą przy misce z owocami schludnie złożoną gazetę. Wczorajszą. Ale pilnie potrzebował czegoś na czym, chociażby fałszywie, mógłby na trochę skupić wzrok. Im dłużej obserwował Natashę tym wyraźniej zaczął odczuwać upływ czasu, który objął ich nagłe wyjazdy. Miała krótsze włosy, nową bliznę na prawym ramieniu, jedynie częściowo zasłoniętą przez materiał bluzki, no i trochę bardziej zmęczony wzrok. Dobrze było jednak znów ją zobaczyć, w końcu dalej grali w tej samej drużynie i chcąc nie chcąc, spotkania były nieuniknione, lepiej było więc przełamać pierwsze lody w samotności. Zwracanie na siebie niepotrzebnej uwagi reszty Mścicieli było ostatnią rzeczą, na jaką Tony miał w tym momencie ochotę, co było raczej zabawne biorąc pod uwagę, że jeszcze jakiś czas temu z aprobatą przyjąłby każdy przejaw zainteresowania względem swojej osoby.
[Witam, możliwe są podobieństwa, choć oczywiście nie były celowe - raczej nieświadomie. Lałam wodę jak szło i jak miałam pomysł :)]
OdpowiedzUsuńDanica Hoffman
[Pewnie ciężko, zwłaszcza jakby stworzył swoje kopie i musiałaby sobie radzić z kilkoma bogami intryg. Nie zazdrościłabym jej wtedy zajęcia, oj nie. I niby kart rozbudowanych brakuje, ale tutaj, z tego, co widzę, to norma jest! ;D
OdpowiedzUsuńObawiam się jednak, że obecnie z pomysłami ciężko, bo ten tydzień skutecznie odbiera mi jakąkolwiek kreatywność, ale jeszcze pokombinuję i postaram się z czymś wpaść, chyba że Ty coś masz, to się nie krępuj. Zaczynanie mimo wszystko nie jest takie złe, więc nie mam z tym problemu. ;D]
Laufeyson
Żaden mięsień na twarzy Rhysa nie drgnął i nie zdradził, że ten nie ma pojęcia o włamywaniu się do wirtualnych baz danych. To brzmiało bardzo jak Joan, która chyba zaczynała mieć jakiś kompleks byłego szpiega. Może nawet kiedyś wspomniała o tym, że do niektórych komputerów można wejść, jeśli wie się, jak. Chyba stamtąd wyciągnęła jego życiorys...
OdpowiedzUsuńNiekiedy podejrzewał, że gdyby Joan nie była taka ciekawska, nikt by się o niego nie upomniał.
Nie miał jednak beznamiętnej twarzy Seagala. Wyglądał na zaskoczonego, ale jednocześnie opanowanego. Kogoś, kto pociągnie za ten cholerny spust, jeśli będzie trzeba. I trochę na kogoś, kto wolałby jednak znaleźć inne rozwiązanie.
- Joan Fraise - przedstawiła się związana kobieta. Nie sepleniła, nie dławiła się, nie płakała. Może Rhys niepotrzebnie się o nią obawiał, wydawała się być w jednym kawałku. - SHIELD poziom piąty, R&D, kryptologia. I Rhys Husher, SHIELD, agent polowy, poziom czwarty.
- Sami swoi - dorzucił znacznie mniej uprzejmym tonem.
Zupełnie nie rozumiał ekscytacji w głosie Joan. Ostatnio była tak nakręcona podczas premiery ulubionego serialu.
Rudowłosa kobieta stała tak, że zasłaniała Rhysowi Joan, ale był przekonany, że przyjaciółka posłała mu piorunujące spojrzenie.
- Nie sądziłam, że kogokolwiek jeszcze obchodzą te bazy - przyznała. Rhys stłumił westchnięcie. Nie tak to sobie wyobrażał. On na miejscu Joan twierdziłby, że to nie on. I na pewno nie mówiłby na wstępie, że jest agentem-terrorystą.
- Kawy? Herbaty? - odezwał się znowu. - Atmosfera zrobi się przyjemniejsza, jeśli rozwiążesz Joan i odłożysz broń.
Rhys
W ułamku sekundy powróciły do niej wszystkie zmysły, a sen umknął gdzieś daleko. Szybko usiadła na łóżku, a jej zmrużone oczy wypatrzyły kobiecą sylwetką w rogu pokoju. Czy była w niebezpieczeństwie - tego nie wiedziała, jednak przygotowała była nawet na szybką ucieczkę przez portal. Głos wydał jej się znajomy, jednak rozpoznanie tajemniczego gościa zajęło jej kilka dobrych sekund.
OdpowiedzUsuń-Natasha? – mruknęła pytającym tonem i przetarła zmęczone oczy. Podobne wtargnięcia były jednym ze znaków rozpoznawczych Wdowy, jednak nigdy wcześniej nie odwiedziła Illyany w ten sposób. Coś było na rzeczy. Nie mogła powiedzieć, że ich relacje były dobre czy złe. Były raczej obojętne, mimo że często miały ze sobą do czynienia. Połączyło je kilka wspólnych misji, ale i nieraz weszły sobie w drogę, zwłaszcza wtedy, gdy Magik wykonywała zadania powierzone jej przez profesora Xaviera.
- Co cię tu sprowadza? – dodała po chwili zaciekawiona całym zajściem. Nie ulegało wątpliwości, że tej nocy nie będzie jej dane zmrużyć oka.
[Dziś trochę krócej ;) Wracaj do zdrowia!]
Magik
[ Jejku, jak ja się nie mogłem ogarnąć :c Pasuje mi taki pomysł, wiem, że to wykorzystywanie, ale mogę prosić o zaczęcie? Ze strony Carol, to byłoby niepotrzebne lanie wody, no ale jak coś to postaram się coś tam wyskrobać :) ]
OdpowiedzUsuńCarol
[Niestety nasze panie nie miały ze sobą wątku. (nawet sprawdziłam pod starą kartą Laury xD). Mam tylko wrażenie, że dość trudno byłoby te dwie postaci jakoś połączyć by wyszło cokolwiek. Albo po prostu nie potrafię myśleć. To też jakaś opcja.]
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńW pracowni dawno nie było takiej ciszy. Słyszała jedyni odgłos zahaczającego o siebie metalu, gdy przykręcała grubą śrubę do Miotacza.
Średniej wielkości maszyna wysoka na cztery cale i szeroka na sześć docelowa miała znaleźć się na najnowszej linii samolotów myśliwskich, a zadanie stworzenia lekkich i sprawnie działających wyrzutni powierzono Edinburgh w ramach zegzaminowania jej umiejętności oraz sprawdzenia jak radzi sobie wśród wielu świetnych naukowców i konstruktorów.
Miotacz był dobrze skonstruowanym narzędziem, potrafił wystrzeliwać ciężką amunicję przez minutę i pozostać wciąż nienagrzany. Wymyśliła specjalny system chłodzący do wyrzutni rakiet, ale wciąż nie działał całkowicie sprawnie przy długim użyciu, a dziewczyna chciała stworzyć broń, z której będzie można strzelać dużo dłużej niż przeciwnicy. Wyrzutnia i rakiety nagrzewają się mocniej i konstrukcja łatwo zajmie się ogniem, jeśli zbyt dużo pocisków zostanie wystrzelonych. Te myśli nie opuszczały Edinburgh ani na chwilę. Miotacz miał być jej popisowym dziełem, które wkradnie się drukiem do akt i pomoże wspiąć nieco wyżej niż w ciasny kąt wśród naukowców średniej rangi.
Odwróciła się spoglądając na stół w poszukiwaniu wkrętarki z logo SHIELD. Dotknęła palcami śliskiej powierzchni napisu i uśmiechnęła się, mogła marudzić i narzekać, ale była w swoim miejscu. Chwyciła wkrętarkę w dłonie i poczuła ukłucie w sercu. Coś było nie tak. Rozejrzała się jeszcze raz po stole i w mig pojęła czego jej brakuje. Karabinku, który miała przymocować pomiędzy wyrzutniami. Posiadał autopilota i zawsze trafiał do celu dzięki specjalnie dostosowanej nawigacji. Ciężko było go trzymać w dłoniach ze względu na wagę, ale rosły mężczyzna zajął by się nim bez problemu.
Spokojnie odłożyła wiertarkę na blat wyszła z pomieszczenia, zamknęła go na klucz i zablokowała swoją kartą wejście do pracowni. Schowała wszystko do kieszeni, wzięła wdech i... Jak nie wystrzeliła pędząc przez korytarze i kolejne piętra SHIELD w poszukiwaniu jednej jedynej osoby, która mogła jej pomóc. Zauważyła ją na czwartym piętrze i stanęła pomiędzy Natashą a jej rozmówcą.
– Pójdziesz ze mną – powiedziała gardłowym głosem, którego tak rzadko używała. W akademii uznano za progres, że nauczyła się mówić i używała tej umiejętności z czasem rozwijając w ten sposób wiele znajomości. Po przejściu z Akademii do SHIELD zauważono, że znów zamykała się w sobie skupiając tylko na badaniach i konstruowaniu, ale stwierdzono, że to typowe dla naukowców. Fakt faktem bardzo rzadko można było usłyszeć jak mówi.
Edinburgh odwróciła się na pięcie i ruszyła żwawym krokiem ku windzie. Zachowywała się jakby to ona była tu wyższa rangą, jakby to ona była sławną Czarną Wdową, przed którą kuleli wrogowie. Nie miała jednak czasu na zabawę w prośby i dworskie etykiety, zaistniał problem, trzeba go było rozwiązać po cichu.
[Teeej, też uwielbiam Shatterstara, ma tyle odcieni. Pięćdziesiąt odcieni Shatterstara, huehue. Nadawałby się do filmu. W sumie pewnie zawsze marzył, aby w jakimś zagrać.
OdpowiedzUsuńMagicznie budka już zmieniła swój kolor z czerwonej na niebieską :D]
Gaveedra Seven
[Wątek obowiązkowo i cieszę się, że karta wywołała heheszki ;) Wciąż mam przed oczami Bannera zarywającego do Nataszy w zapowiedzi Ultrona, tego się nie da zapomnieć. Idziemy w akcję czy raczej w spokojność?]
OdpowiedzUsuńBanner
Illyana powoli podniosła się z łóżka. Tajemniczość Wdowy wywołała ciarki na jej plecach i wiedziała już, że coś się dzieje. Dawno nie było jej w Avengers Mansion. Co więcej, nie miała pojęcia co obecnie dzieje się wśród Mścicieli, co miała nadrobić jutro rano podczas zebrania części superbohaterów. A widząc przed sobą śmiertelnie poważną Natashę, była przekonana, że coś ją ominęło.
OdpowiedzUsuńOtworzyła usta, by ponownie zapytać, co właściwie się stało, jednak szybko oprzytomniała. Należała do tych osób, które szybko analizują sytuację, w której się znalazły, choć przy obecnym stanie zmęczenia zabrało jej to trochę więcej czasu niż zwykle. Skoro Wdowa chce stąd jak najszybciej uciekać, postanowiła się do niej przyłączyć – pytania zostawi na później.
- Mam tylko nadzieję, że w nic nas nie wplątałaś – mruknęła z przekąsem i niewyraźnym uśmieszkiem, nie zdając sobie sprawy z tego, kto tak naprawdę zawinił.
Podeszła do okna i zaciągnęła zasłony. Portale, które tworzy zazwyczaj iskrzyły się różnokolorowym baskiem, więc wolała, by tym razem zostały niezauważone. Wykonała w powietrzu kilka ruchów ręki i po środku pokoju zaczęło rozrastać się okrągłe, płomienne przejście rzucając na ściany i meble żółto-pomarańczową poświatę. Z wewnątrz omiótł je lekki wiaterek, a po chwili poczuły ledwo wyczuwalny zapach siarki i dymu. Ruszyła ku przejściu, gestem zapraszając gestem Natashę.
- Tu jesteśmy bezpieczne i możemy porozmawiać bez obaw o podsłuchy – rzuciła, gdy obie znalazły się w innym wymiarze. Wówczas okrągły portal zniknął, pozostawiając je piaszczystym gruncie.
- To jest Limbo – wyjaśniła rozglądając się, jakby chciała sprawdzić, czy nic nie zmieniło się od jej ostatniej wizyty – Wymiar, którym obecnie władam i wciąż doprowadzam do porządku po wyczynach poprzedniego „właściciela”.
Krajobraz tej części Limbo przypominał piekielne pustkowie rodem z postapokaliptycznych powieści. Ziemia była mocno wyschnięta i miejscami popękana. Teren był nierówny, gdzie nie gdzie dostrzec można było wysokie pagórki i kratery, z których buchały gęste kłęby dymu. Niebo przybrało kolor czerwono-pomarańczowy i iskrzyło się niczym zorza polarna.
- Więc? Co się dzieje? – spytała siadając na równym kamieniu.
Magik
Prawdę mówiąc to Tony i Natasha, biorąc pod uwagę ich prywatne poglądy, nie dogadaliby się jednak na większość tematów, które można było swobodnie poruszać przy herbacie czy lampce wina. Byli dwójką ludzi o zupełnie różnych osobowościach, chociaż może właśnie ten fakt czynił ich przyjaźń na pewien sposób wyjątkową.
OdpowiedzUsuń– To świetnie – zaczął, by po chwili zdać sobie sprawę, że to mogło źle zabrzmieć: – Znaczy, będę miał o jeden powód mniej, by tutaj zaglądać.
Właściwie to też nie było najlepsze co mógł powiedzieć, ale dla własnego dobra postanowił zamilknąć i wrócić do czytania gazety. Nigdy nie kupował Daily Bugle, ale musiał przyznać, że obsesja redaktora na punkcie Spider-Mana była większa niż opowiadał mu kiedyś Jarvis. Parker byłby pewnie dumny z siebie, gdyby nie fakt, że praktycznie każda zamieszczona w dzienniku informacja przemawiała na jego niekorzyść. Stark uznał to za zabawne.
Zabawne nie było już z kolei siedzenie w ogromnej, cichej kuchni, naprzeciwko kobiety, której nie widziało się blisko pół roku. Kiedyś potrafili rozmawiać o wszystkim, albo robić rzeczy niewymagające rozmawiania, a teraz zachowywali się tak, jakby było to ich pierwsze spotkanie. Ale tak właściwie... Tony nie miał nic przeciwko temu. Oczywiście, zawsze mogło być lepiej, ale mogło być też gorzej, więc uprzejma niezręczność powinna im na jakiś czas wystarczyć, jeśli będą zmuszeni ponownie ze sobą współpracować. Momentalnie zatęsknił za Strażnikami, bo okazało się, że okres zawierający gadające drzewo i szopa pracza z doktoratem był tym najmniej zawiłym w całym jego życiu.
– Czy... skoro S.H.I.E.L.D. teoretycznie przestało istnieć, to Avengers też? – zapytał nagle, przytykając do brody ołówek, którym chciał zacząć rozwiązywać krzyżówkę zanim ta myśl przyszła mu do głowy – Już raz próbowałem oddzielić naszą drużynę od organizacji, może Steve wykaże się w końcu jakąś męską inicjatywą i też to zrobi? Korzystając z okazji, bo okoliczności są sprzyjające.
W jego przypadku to wszystko okazało się straszną klapą, która zakończyła się rezygnacją ze stanowiska. Z perspektywy czasu nie żałował nigdy mimo wszystko swojej decyzji, bo odniósł wrażenie, że Fury dał im jednak nieco większą swobodę, co można było uznać za swoisty sukces. Rzecz w tym, że Steve rzeczywiście był okropnym liderem, który działał według jakiegoś poharatanego żołnierskiego kodeksu, ale Tony mimo wszystko w niego wierzył. Z czego nikt, rzecz jasna, nie zdawał sobie sprawy.
[Bardzo przepraszam za opóźnienia! Niedługo (myślę, że w okolicach środy) powinien pojawić się odpis. ;]
OdpowiedzUsuńXander
[Dziękuję bardzo za przywitanie. Zaproponowałabym wątek, ale chyba nie ma punktu zaczepienia naszych postaci. Ach i cieszę się, że moc się podoba, bo myślałam, że przekombinowałam, aż za bardzo.]
OdpowiedzUsuńNora
[Czarna Wdowo, czy zaszczyciłabyś mnie, od wielu lat wierną i niezachwianą fankę, wspólnym wątkiem? Najlepiej takim, w którym śmierć czai się z każdej strony, a co najmniej dwie osoby rozumieją wschodniosłowiańskie języki?]
OdpowiedzUsuń