10 lipca 2013

Just like the curse, just like the stray - you feed it once and now it stays (2)

***
- Okej, Chloe... Weź się w garść. To tylko zwykła rozmowa. Zwykłe wycofanie się z interesów... To się zdarza – mruknęła pod nosem, uważnie wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Od jej ostatniego spotkania z Bullseye'm minęły trzy lata. Od tamtej pory kontaktowali się jedynie telefonicznie lub za pośrednictwem wyznaczonych przez niego ludzi. Chloe miała cichą nadzieję, że ten psychopata jest chory, albo umierający i nie jest już tym samym terrorystą, którym był piętnaście lat temu. W czasie ich ostatniego spotkania wyglądał na nieco zmęczonego, może nawet przybitego... Może cierpiał na nieuleczalną chorobę i był właśnie przykuty do łóżka bez możliwości ruszenia nawet małym placem?
- Bzdury.

Droga na umówione spotkanie, ciągnęła się w nieskończoność. Trzy razy zmieniała kierunek jazdy,bo jak na złość, GPS nie chciał z nią współpracować tak jak robił to zazwyczaj. W końcu zatrzymała się przed jednym ze starych magazynów i jeszcze raz upewniła się, czy zalazła się w odpowiednim miejscu.
- Bruce mnie zabije... Zabije mnie jak się dowie.. Bruce.Mnie.Zabije – mruczała pod nosem idąc wzdłuż dziurawego ogrodzenia – Zabije, zakopie, odkopie, ożywi przy pomocy czegoś z Stark Industries... A potem zabije jeszcze raz. Jezuusie... Bruce mnie zabije. - wzięła głębszy oddech podchodząc do metalowych, wielkich drzwiach, które z trudem mogła otworzyć. Po kilku chwilach szarpania się z zardzewiałym mechanizmem, w końcu weszła do zatęchłego magazynu
Ciszę panującą w środku przerywał co chwilę odgłos stawiania przez nią kolejnych kroków. Czuła się jak na planie marnego filmu grozy i tylko oczekiwała aż zza którejś z wielkich skrzyń, wyskoczy na nią jeden z popleczników Bullseye'a. Nic takiego się nie stało, więc Chloe zaczynała mieć wątpliwości czy aby na pewno zjawiła się w odpowiednim magazynie i w tym czasie co trzeba.
- Chloe..?
- Brian! Nic ci nie jest, jesteś cały? Na pewno? - dziewczyna szybko podeszła do brata i przytuliła się mocno – Jezu jak ty wyglądasz..? Ty coś w ogóle jesz? - położyła dłonie na jego twarzy i uśmiechnęła się delikatnie – Zobaczysz, wyciągnę cię z tego... Jakoś cie wyciągnę...
- Masz papiery? Masz te dokumenty dla niego? - zaprzeczyła jednym ruchem głowy – CO?! Jak to nie masz?! Jak mogłaś ich nie przynieść?! Nigdy w życiu o nic cię nie prosiłem... Miałaś zrobić tylko jedna rzecz i co?! Nawet tego nie potrafiłaś dla mnie zrobić?!
- Czyżby nasza stokrotka zawiodła oczekiwania?
Poznała głos od razu. Bullseye jak gdyby nigdy nic, wszedł do pomieszczenia i uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie sposób. Zupełnie tak jak piętnaście lat temu - jak psychopata.
- Ptaszki mi zaśpiewały, że chcesz się wycofać z umowy... - przegryzł wykałaczkę po czym wypluł ja na cementową posadzkę – Wiesz, to komplikuje trochę sprawy, bo dług wciąż pozostaje niespłacony... - zauważył, a Brian został odciągnięty od niej siłą i posadzony na jednym z krzeseł stojących obok drewnianych skrzynek. - Swoją drogą, bardzo mnie tym zmartwiłaś.. Myślałem, że współpraca układa nam się całkiem dobrze. Co jest powodem nagłej zmiany decyzji?
- Nie była nagła...
- Hm.. - jakiś nieznany jej mężczyzna o myszowatej twarzy podszedł do Bullseye'a i szepnął mu coś do ucha. Psychopata słuchał go uważnie, po czym powoli przeniósł wzrok na Chloe – A może nie chcesz po prostu by twoja... Nowa Miłość Życia dowiedziała się czym tak naprawdę się zajmujesz? Doktor Banner.. Hulk. Ciekawe gusta, panno Madden. - po magazynie rozszedł się cichy pomruk rozbawienia. Nawet Brian wydawał się być w świetnym humorze, położył rękę na jednej z drewnianych skrzyń i wystukiwał palcami bliżej niezidentyfikowany rytm. - A może jednak zmienisz decyzje, hm? Póki nikomu nie stała się jeszcze krzywda...
- Oddam ci pieniądze. Spłacę cały dług Briana, ale nie w taki sposób. Nie wyniosę z Tarczy nawet spinacza do papieru.
- Szlachetnie... Wierna niczym pies. Kto by pomyślał? A przecież to był mój pomysł.. Już o tym zapomniałaś? To przecież moi ludzie szkolili cę do egzaminów wstępnych. To ja podsunąłem ci pomysł. A ty odpłacasz mi się w ten sposób? - atmosfera w magazynie nieco się zagęściła. Co prawda Bullseye wciąż próbował zachować spokój, ale jego głos przybrał nieco na sile. Podszedł do krzesła na którym siedział Brian i położył ręce na jego ramionach – Wspaniałomyślnie pozwoliłem mu żyć, bo miałaś coś dla mnie zrobić, droga Chloe... Odsunąłem w czasie spłatę jego długu, a ty miałaś mi dostarczyć głupią tęczę z dokumentami... A zamiast skupić się na zadaniu ty wolałaś biegać na randki z jakimś przerośniętym Mistrzem Yodą!
- Przyniosę ci pienią...
- MAM W DUPIE TWOJE PIENIĄDZE! NIE CHCE ŻADNYCH PIENIĘDZY! CHCE DOKUMENTY POGRĄŻAJĄCE S.H.I.E.L.D, rozumiesz?! Chce wiedzieć co i gdzie jedzą ich agenci, kto ich szkoli i gdzie jeżdżą na wakacje! Chce wiedzieć z kim sypiają, jakie mają poglądy polityczne i przede wszystkim... CHCE WIEDZIEĆ NAD CZYM TERAZ PRACUJĄ! - Chloe aż się cofnęła, wpadając tym samym na jednego z ochroniarzy Bullseye'a – Nie będzie mi jakaś pretensjonalna agentka stawiała warunki, rozumiesz? A jeśli nie chcesz współpracować po dobroci, to może to nauczy ci grzecznego wypełniania rozkazów. - wyciągnął z zza pleców duży nóż i z całej siły uderzył gdzieś w okolice nadgarstka Briana.
W jednej sekundzie, krew jej brata trysnęła we wszystkie możliwe strony, a ona stała jedynie jak sparaliżowana, patrząc na wszystko z szeroko otwartymi ustami. Wszystko wyglądało jak kadr z filmu akcji. Brian wił się w kałuży własnej krwi, jego dłoń leżała na drewnianej skrzyni a Bullseye wycierał ostrze noża w marynarkę jednego ze swoich goryli. A ona? A ona po prostu stała i obserwowała wszystko, jakby ta cała sytuacja wcale nie miała miejsca. Jakby nic się nie stało. Jakby jej brat wcale nie stracił przez nią ręki.
- Albo przyniesiesz mi dokumenty, albo wypatroszę twojego brata na twoich oczach, rozumiesz? Zabierzcie go stąd, bo pobrudzi mi nowe buty... - mruknął z niezadowoleniem.

Chloe nie pamięta jak wyszła z magazynu, nie pamięta jak znalazła się w samochodzie i jak otworzyła drzwi swojego mieszkania. Nie pamięta jak znalazła się w łazience i jak długo wymiotowała. Nie pamięta jak odrzuciła połączenie od Bruce'a ani jak leżała na ziemi krzycząc w biały, puchowy ręcznik. Pamiętała za to odciętą dłoń swojego brata i ten zawód w jego oczach. I wtedy do niej dotarło, że nie może się tak po prostu z wszystkiego wycofać.


----
[Hm... Pierwsza notka Chloe, pierwsza moja notka 'osobista'. Chciałam wyjaśnić co nieco z jej przeszłości, mam nadzieję że się udało :) Za wszelkie błędy przepraszam, starałam się poprawić wszystko co tylko wpadło mi w oczy.
No to ten... Mam nadzieję, że nie umrzecie z nudów, po tych ostatnich dwóch świetnych pod względem akcji, notkach :) 
PS: wiem, że nie ma akapitów, nie gryźcie za akapity, po prostu blogspot nie chce ze mną dziś współpracować xD]

Brak komentarzy:

Stan Lee patrzy na to, co piszesz...

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Szablon sponsoruje OSCORP. Przy jego tworzeniu nie ucierpial zaden pajeczak.